Strony

wtorek, 4 lutego 2014

2. Nienawidzę komedii romantycznych.

czyli nareszcie o skokach narciarskich. Albo i nie...
                      ~~***~~
Chwiejąca się blondynka, wsiada do samolotu kołującego na paryskim lotnisku.
Zaraz...
Przecież po pierwsze ta kobieta jest pijana. A po drugie kto to widział, żeby ludzie wchodzili do maszyny, która jest włączona? To grozi katastrofą! Ok, katastrofą może i nie, ale jakimś porażeniem przez prąd, albo inną bzdurą z pewnością.
Cóż za bezmyślność!
I jeszcze na deser sam środek komunikacji, brzydki, odrapany, w ogóle się nie prezentuje.
Nie mogli się postarać o coś lepszego?
Trochę szancunku dla ludzi, którzy poświęcają swój cenny czas!
Ale co tam. Samolot przeszkadza najmniej.
Gorzej z kobietą. Czemu ona nie zakryła tego nieznośnego pieprzyka na środku nosa?
Wchodzi do środka i potyka się o własny plastikowy obcas, przywracając trzylatka biegającego. po pokładzie za swoim samochodzikiem.
Co za idiotka. Boleje nad tandetnym, markowym buciorem, zamiast przejąć się czy nie zrobiła czegoś maluchowi.
A jeszcze większą idiotką jest matka chłopczyka, przecież powinna jej twarz rozdrapać.
Albo jeszcze drugą szpilkę złamać, żeby było po równo.
(I zabronić dziecku wnosić autek do samolotu, ale to już nie ważne).
Cokolwiek by się nie stało babka idzie dalej.
Znajduje swoje miejsce i gramoli się na nie coraz bardziej wyjąc. Po drodze potrąca siedzącego obok staruszka i wylewa mu kawę na gazetę.
No nie! Teraz już przesadziła. Przecież to też jest człowiek. Może kupił codzienne pisemko za ostatnie grosze z emerytury?
Może sprawą życia i śmierci jest dla
niego wiedzieć, ile Real ograł wczoraj Barcelonę, a jego komórka jest za stara aby podłączyć ją do Wi-Fi?
Może nie ma na czym oka zawiesić i chciał spojrzeć na najnowszą kochankę czołowego polityka?
Też ma prawo!
A może ma za okładką zapisany termin własnej rozprawy rozwodowej, o którym ciągle zapomina?
Tak czy siak to tłusta wołowa dupa wszystko mu zniszczyła.
I nawet nie powiedziała przepraszam. Zamiast tego zaczyna wyć jeszcze głośniej:
-Ukochany, czemu Cię już nie ma? Nie chcę wracać do Nowego Yorku. Kocham Cię, tylko nigdy nie umiałam tego wyznać, ach gdybyś ty tu teraz był...
Tusz, szminka i puder spływają jej z twarzy hektolitrami.
Ile to musiało kosztować!
A przecież ona nawet nie umie płakać! Może łzy też wyprodukowała jej firma kosmetyczna?
(Albo natarli ją cebulą, byłoby taniej.)
Nagle w samolocie robi się jaśniej, zaczyna szykować się do startu.
-Buuuu, buuuu- ryczy nadal jak zarzynane prosie wariatka- powiedziałabym Ci wszystko...
-Masz na to szansę teraz- odzywa się jakiś głos- skarbie, najmilsza-
Na siedzeniu obok pojawia się opalony Maczo w hawajskich spodenkach- wyjdziesz z tej maszyny, czy mam Cię z niej wynieść siłą?
Chwileńkę...Kto pozwolił temu osłu wejść na lotnisko?
Przecież to zakrawa na zamach terrorystyczny. Niech go aresztują, najlepiej z lalą na rękach. Będą sobie do woli szeptać czułości za kratkami, a niewinni turyści nie będą musieli tego słuchać.
Pomysł genialny.
I gdzie jest staruszek ze swoją gazetą, jeszcze przed sekundą to on tu siedział.
Może od początku chodziło, żeby go porwać?
Nie, nikt o tym nie pomyśli.
Uwaga skupia się na Supermanie wyjmującym pudełeczko z kieszeni:
-Najdroższa, czy zostaniesz moją żoną? Byłem ślepy. Wszystko Ci wynagrodzę. Liczysz się tylko ty... Taaa, a długonoga kelnerka, której poprzedniego wieczoru wkładał pajac język do gardła, podczas gdy jego ukochana próbowała skoczyć z dachu?
Chyba już o tym zapomniał.
I ona też.
Ładuje mu się na kolana, po czym toną w nieprzyzwoicie długim pocałunku, którego końca nie widać.

Takie życie.
Z nim nie wolno było oglądać komedii romantycznych...
Zawsze znajdował jakieś absurdalne interpretacje akcji.
Zdegustowany chwycił za pilota.
Na drugim kanale amerykański spec walczył właśnie sam, gołymi rękoma z pięcioma koreańskimi czołgami atomowymi.
Na to też nie miał nastroju...
Leniwie znów przesunął przycisk do tyłu.
Pięknie! Szpieg zniszczył już cztery maszyny, a Ci nadal nie skończyli się obmacywać!
To już szczyty.
-I żyli długo i szczęśliwie, na zawsze. Happy End...
Jasne, powodzenia.
Lepiej by zrobił idąc spać o godziwej porze.
Zdecydowanie!

Wziął łyczek z puszki fanty stojącej przy łóżku.
Stracił dwie godziny, a i tak jedynym co go wzruszyło był człowiek polany kawą.
Miał w sobie jakąś tajemnicę.
Jedyny nie robił z siebie gwiazdy.
Pragnął może aby ten film zawierał jakąś puentę.
A ten wielce mądry hollywoodzki reżyser obsadził w jego roli statystę.
Wybijając na pierwszy plan ckliwą bajeczkę o lali i maczo.
Dobre sobie- on obraża kobietę z filmu, a kto właśnie śpi u jego boku?
Wyzywająca blondi roztaczająca w około zapach różanych perfum.
Będąca po trzech operacjach plastycznych.
Która wczoraj wróciła z Berlina, aby jutro udać się na pokaz we Wiedniu.
Takie życie.
Nawet nie miała czasu iść z nim na kolację.
Nie mówiąc już o niczym więcej.
Westchnął ciężko, bawiąc się włosami Mai sztucznie na noc wyprostowanymi i klejącymi jego palce odżywką.
Czy on ją kochał?
Szanował.
Nigdy nie zdradził.
Starał się być uczciwym i szczerym.
Przynosił zawsze gdziekolwiek był, jakieś kolczyki czy jedwabną apaszkę.
Jednakże w najgłębszym zakamarku serca, tam gdzie chyba mieszkało sumienie czuł, że to nie jest ta pełna, surrealna i bezinteresowna miłość.
I ona o tym doskonale wiedziała.
Bo z jej strony było to dokładnie to samo.
Z tym, że piękność nie odmawiała sobie skoków w bok.
Nie wypadało jej...

Zawsze gdy było ciemno, a on spędzał czas przy własnej narzeczonej nawiedzała go jedna desperacka myśl.
Co by było gdyby teraz była z nim nie Maja, a "C"?
"C", która nigdy nie suszyła włosów, nawet ich na noc nie czesała.
"C", która pokazywała język reporterom przeszkadzającym im w pocałunku na skoczni, zamiast jeszcze się do nich przybliżać i przyciągać ich uwagę.
"C", która kochała to co on kochał. Nie tworzyła żadnych równoległych rzeczywistości.
Po prostu była na każdych zawodach, każdym treningu, czekała codziennie aż przyjedzie po nią do szkoły.

Ożeniłby się z "C"?

Nie znał odpowiedzi na to pytanie, byli wtedy za młodzi na układanie sobie życia.
Ona miała osiemnaście lat, a on niespełna dwadzieścia.
Nie myśleli o przyszłości.
Większość ich szalonych przygód, była skutkiem niebezpiecznych imprez i nadmiernej ilości procentów we krwi.
Brali pełnymi garściami z kielicha życia. Może wiedzieli, że nikt nie naleje im więcej?
Jednego był pewien.
"C" nie zostawiłaby go teraz samego na pastwę komedii romantycznej.
Kłóciliby się właśnie kto wyjdzie z ich psiakiem na nocny spacer.
Słyszał w głowie jej śmiech z jego podejścia do najnowszego dzieła amerykańskiej wytwórni, połączony
z lamentacjami nad losem kundla, który ma aż tak leniwego pana.
Heh... Chętnie by to wszystko uciszył jednym mocnym wpojeniem się w jej delikatne, niepokryte szminką usta.
A potem przewróciliby się na plecy zapominając o całym otaczającym ich świecie.
I przerwałby im dopiero wierny czworonóg przypominający o obiecanej przechadzce...

Nie było wątpliwości jedyną rozsądną osobą w tamtym mieszkaniu było zwierze.
Zwierze, które Maja po  wprowadzeniu się kazała mu oddać Koflerowi...
Miała alergię na każdy rodzaj sierści.
No, pomijając zimowe futra z zająca i lisa.

Gdy stracił "C" etap rozpaczy dość powoli przeradzał się w etap akceptacji.
To było zaraz po jej oblanej maturze i jego pierwszym ogromnym sukcesie.
Pamiętał własną bezradność.
Pamiętał wszystkie napotkane dziewczyny i zniewalającą litość w ich oczach.
"Biedny maleńki".
"Jak ona mogła".
"To nie jest twoja wina".
Nie darł się wtedy na nie, choć głęboko w środku pragnął je rozszarpać, bo rozumiał, że mają dobre intencje.
Ale wsparcie tego typu nie mogło mu pomóc.
Tylko rozdrapywało rany, które musiały się jakoś zabliźnić.
I wtedy pojawiła się Maja.
Młoda, początkująca modelka.
Znikąd, zupełnym przypadkiem.
Z wyrazem twarzy oznaczającym "mam w dupie twoje problemy" po prostu dzień po pierwszym spotkaniu, weszła do jego mieszkania i nie mówiąc nawet zwykłego "cześć" wskoczyła mu do łóżka.
Okręciła go sobie w okół paluszka wypełniając czas, tak, że przestał jawnie i uparcie cierpieć.

Jedni z samotności zaczynają pić.
Drudzy popełniają samobójstwo.
Trzeci siedzą skostniali, coraz bardziej naprzykrzając się otoczeniu.

A gwiazda skoków zamiast zrobić coś standardowego wpadła na Majkę.
Ale raczej w Majkę.

On uważał ich związek za lekarstwo,
a ona za dobrze sprzedającą się markę.
On miał ciągłe wątpliwości, wspomagane przez dobrodusznych kolegów ze skoczkowego światka, a ona coraz bardziej naciskała na huczny, medialny ślub.
Co tu gadać?
Czasem było całkiem zabawnie.
I tak sobie żyli.
Od niedzieli do niedzieli.
   
_________________________________

No! Koniec wprowadzenia.
Od następnego rozdziału zaczyna się akcja.
Bo jak się domyślacie jestem bardzo niezadowolona:D
Wiem, jak zawsze.

A teraz coś innego.
Wiecie, że mam ferie, więc tak.
Po pierwsze obiecałam wam komedię. Więc jest już gotowa do pisania. Wbrew pierwotnym założeniom nie będzie tam żadnych elementów fantastyki.
Lepszy klasyczny, realny cyrk.

Ojojoj, nie macie mnie dość:p
Jest jeszcze coś, pamiętacie mój okrutny Paryż^^?
No więc... On ma ciąg dalszy.
Tylko nie wiem czy nie lepiej zachować go dla siebie, choć takie dwie (tak potwory kochane, wiecie, że to o was<3) namawiają mnie, żeby tego nie robić.

W najbliższym czasie podeślę wam linka/i.
No, do komedii z pewnością.

A miałam napisać jedno i zniknąć z blogosfery.
Pięknie:D
To do usłyszenia skarby:*

23 komentarze:

  1. Mam pustkę w głowie...
    Zacznijmy od tego, że TO wcale nie jest złe, tylko baaaardzo fajne. Geniuszu kochany! <33333
    Więc jak na razie mamy tylko jedno nazwisko- Kofler. Czyli coś o Austriakach. Zobaczymy, zobaczymy :)
    Świetnie opisałaś jego uczucia.
    Ale że Maja wyrzuciła psa?! Jak ona mogła?!
    A ten opis filmu - genialny!
    "Jednego był pewien.
    "C" nie zostawiłaby go teraz samego na pastwę komedii romantycznej"- rozwaliłaś mnie, geniuszu!
    A i pojawia się ta tajemnicza "C". Zobaczymy co z tego wyniknie.
    I czekam na tę twoją komedię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo<3
      Nie no, Kofler nie znaczy jeszcze samych Austraków.
      Ja mam talent do nabijania się z Koflera^^
      No, jeden z tych skoczków, z którymi mi się dziwne skojarzenia czepiają, przodują w tym Niemcy, ale mniejsza o to.
      No i literka "C", będzie tu przez
      cały czas się przewijać.
      Ściskam i pozdrawiam:*
      A link do komedii w tym tygodniu.

      Usuń
  2. Ja tutaj wyczuwam Gregora, śmierdzi mi Red Bullem na kilometr, no ale to moje przypuszczenia.. No i zastanawia mnie ta tajemnicza "C". No dobra, wiem już odrobinę więcej, ale czemu ona nagle zniknęła? Co takiego zrobiła, że go zraniła? Dlaczego ten biedaczek oddał psa Koflerowi? Ja mu bym nawet rybek nie powierzyła (nie żeby coś..) Dlaczego trzyma przy sobie Maję, chociaż w głębi serca wie, że to nie to? Pewnie jest mu tak wygodniej.. Cholera no, ja chcę więcej. Pisz dalszy rozdział moja kochana <3
    A jeśli chodzi o dalsze losy Paryża to ja bardzo chętnie poczytam <3 Tyle ja łez wylałam na epilogu i cholernie ciekawi mnie, czy Wanki znalazł tą idealną kandydatkę na matkę jego dzieci. Bo jeśli nie, to ja cały czas jestem chętna ;)
    Pozdrawiam cię gorąco i życzę dużo weny :*
    (Też mam ferie i biorę się za nowe opowiadanie. Chyba oszalałam, ale trudno.)
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja Cię kochana uspokoję, bo Red Bullem to śmierdzę tu najwyżej ja, jak mam wf na 6.50 i się nim truję w autobusie.
      Nie, nie. Tu nie będzie Gregora,
      chyba, że w dalekim tle.
      Więc o losy swoich rybek możesz być spokojna.
      Ej... Jak już założysz to ja się mam o tym odrazu dowiedzieć:)
      Bardzo proszę<3

      A co do Paryża to już się robi kolejka do roli matki małych Wankusi.
      Eh... Wiecie, że on ma specyficznych przyjaciół, którzy mają talent do robienia tragedii? Więc dla siebie ma biedactwo mało czasu;/

      Raz jeszcze dzięki i buziaki:*

      Usuń
    2. No ej, jak to nie o Gregorze?! No ale że jak?! Moje życie legło w gruzach. A miałam się wziąć za prolog... Chodzi o to, że ja nie mam rybek xd Więc nie mam się o co martwić. Jak to kolejka do roli matki małych Wankusi? No jak?! Ja będę matką jego dzieci (i dzieci Morgensterna też, a co mi tam, wychowam sobie małych mistrzów olimpijskich). I mi tu nie wymyślaj, mają być małe Wankusie i koniec, kropka. Bo jeśli nie będzie to ja cię znajdę i inaczej pogadamy ;*

      Usuń
    3. Wankuś to Wankuś:D
      Klnij na jego przyjaciół, nie na mnie.
      To oni mu życie prywatne odkładają.
      Ale dobra, tak ogarnęłam, że i bez Gregora tu Red-Bull będzie, więc palnęłam bzdurę, jak to ja.
      Pozdrawiam i pisz ten prolog zamiast się wahać:*

      Usuń
    4. Jeszcze dziś go napiszę ale nie opublikuję haha :D Nie ma tak łatwo. No może jedna osoba dostanie na gg przeczytać, ale to tylko dla wybranych ;P Skoro Red Bull to i Morgi <3

      Usuń
    5. Ejjj... Ale za długo czekać nie będziesz^^?

      Usuń
    6. No nie wiem, nie wiem. Pisz do mnie na gg może, bo spam ci tu robimy (3813017)

      Usuń
    7. Dobra, zlitowałam się, zapraszam na prolog:
      http://another-story-about-peter-prevc.blogspot.com/

      Usuń
  3. No więc tak, mój Geniuszu... Gdy przeczytałam o Koflerze to jakoś cieplej mi się na sercu zrobiło, ale to chyba przez ten mój pseudo-romantyczny-kryminał. W każdym razie dopóki nie przeczytałam Twojej odpowiedzi na komentarz, to w ciemno obstawiałam Autów, a konkretnie Thomasa. Z dwóch prostych powodów:
    a)" A GWIAZDA SKOKÓW zamiast zrobić coś standardowego..." , sorry Welliś i wszyscy inni, ale jakoś tak tylko do Morgiego pasuje mi to określenie, chyba, że zostało użyte ironicznie.
    b) Myślałam nad Gredziem, ale... hmmm, jakoś tak nie pasuje mi tutaj. Nie i koniec. Także Świniak, jeśli gdzieś się tu czaisz, to sio!
    I teraz po przeczytaniu tej odpowiedzi też mam kilka opcji. Bo albo rzeczywiście Auty będą miały główną rolę, ale wpleciesz do tego Niemców i innych, albo będzie to opowiadanie o Niemcach rzeczywiście. A jeżeli o Niemcach...
    Rysiek? Chociaż, jeśli dziwne skojarzenia to Freund... Albo znowu ten nieszczęsny Welliś.
    W każdym bądź razie jak zwykle bardzo dobrze i niestety szybko mi się czytało :)
    I cieszę się, że będzie komedia, bo naprawdę świetnie Ci to wychodzi, biorąc pod uwagę te urywki z Paryża. A jeśli już mowa o Paryżu, to ja chętnie poczytam kontynuacje, choć to niebezpieczna opcja czytać coś, co uznało się za zamknięte. Choć tam wiele spraw ( i Welliś) chyba rzeczywiście domaga się kontynuacji. Tak, czy siak mnie nie zabraknie i muszę wybić Ci z głowy narzekanie na rozdziały, dlatego domagam się nieśmiało Twojego e-maila :D
    To chyba tyle, bo nie wiem co sądzić o tej "C"... Nic, oprócz tego, że nadal jest ważna dla naszego tajemniczego bohatera, który nieustannie o niej myśli.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toutchthesky02@gmail.com

      Zaczynam się bać, przez was niedługo zupełnie przestanę narzekać.
      Ja chyba wydam jakiś komunikat: "Gregor i Welli nie występują", skoro wszystkich panika ogarnia:D

      Nie umiałabym zacząć życia Wellisia po raz drugi.
      Ale masz rację, tamto jest nie zamknięte. I wiele innych spraw też.
      Ponadto jakoś brakuje tych pajaców, więc nawet jeżeli bym tego nie opublikowała, ich życie pisałoby się nadal.
      Pozdrawiam i dziękuję<3

      Usuń
  4. Kochana, teraz to tak pogmatwałaś, że ja nawet nie próbuję tego zrozumieć. Nie mam pojęcia, nic mi nie przychodzi do głowy, a mówiłaś, że będzie mniej skomplikowane niż Paryż.
    I oczywiście, że masz się podzielić, wszystkim masz się dzielić, nie ma pisania tylko dla siebie.
    Ale bardzo mi się podoba styl tego opowiadania. Jest inny od Paryża, więcej tu... ironii? Ciężko mi to określić, ale jest cudny.
    To skoro Ty się łamiesz to ja Cię idę męczyć dalej.
    Kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz^^
      Zobaczymy kto kogo pierwszy złamie.

      No właśnie nie piszemy tylko dla siebie, nie tylko mnie to się tyczy:D
      Kocham i dziękuję<3

      Usuń
  5. I takim sposobem docieram z komentarzem także tutaj. Wolałam te twoje rozdziały, każdy z osobna sobie rozważyć, niż żeby później namieszać w jednym, wspólnym komentarzu. Myślałam, że tak będzie mi łatwiej wszystko zrozumieć. Tylko, wiesz? Wcale łatwiej nie jest! Nie, nie zrozum mnie źle, bo od pierwszego wejrzenia zakochałam się w twojej twórczości. Tylko przez te ferie mój mózg pracuje na zwolnionych obrotach i chyba nie może pojąć historii tej twojej bohaterki. Ale spokojniutko, ja to ogarnę.
    Widzę, że bazujesz na ironii. I dobrze, bo dobra ironia, nie jest zła. Lubię to. Sama czasami stosuję, ale tobie z całą pewnością nie dorównuję. Ej, spójrz ja nawet rymuję, haha :D Nie dobra, tego nie czytaj. Przeskocz dalej.
    Tylko kto jest tym naszym tajemniczym ktosiem, który pojawił się w tym rozdziale? Nie ujawniłaś jego tożsamości, a ja cem wiedzieć! I pewnie się dowiem, ale kiedy i gdzie tego nikt nie zgadnie ;) Skoczek, bo tytuł tak wskazuje i skocznia, gdzieś tam w tekście uchwycona. Ale więcej nie zdradzisz, no nie? Niedobra istotka z ciebie. Ale ja cierpliwa jestem, poczekam ^^
    A tajemnicza "C" to też mnie nęka. Kim jest, że tyle znaczy dla naszego tajemniczego ktosia? A Maja? Co ja o Mai mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że zgadzam się z "kolegami ze skoczkowego światka". To nie jest dobra droga, najodpowiedniejszy wybór.
    Dobra, ja kończę, bo moja poetycka, ciemna strona mocy się chyba ujawnić chce dzisiaj koniecznie, a na to pozwolić jej nie mogę.
    Pozdrawiam cię serdecznie!
    A w wolnej chwilce nieśmiało zapraszam do siebie
    http://ostatni-upadek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo;)
      Byłam już u Ciebie i obiecuję wieczorem wpaść z porządnym komentarzem.
      No więc co do tej ironii, życie bohaterki ironią nie jest, natomiast świat skoków jak dla mnie się bez niej nie obędzie.
      Więc sztuką będzie dopiero to połączyć...
      Choć tak na prawdę złączyło się już lata temu.
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  6. Skoro oddał psa Koflerowi, to na myśl przychodzi mi Thomas ;> Zastanawia mnie kim jest owa "C". A co do Majki, wygląda mi na to, że chce zrobić karierę lansując się na sławnego męża. Ale może to tylko moje przypuszczenia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to słońce mocniej zaświeciło na dworze? Ach nie... Słońce pojawiło się w tym rozdziale.
    Oczywiście, że nie śmierdzi tu Red Bullem, bo Red Bullem to tu pięknie pachnie, jak już^^
    Taki trochę złośliwiec tu się z niego zrobił, taki inny niż ja go sobie wyobrażam ale nie mam nic przeciwko. Podoba mi się :D
    A ten film... Myślałam, że on naprawdę jest świadkiem takiej sceny^^ Od początku wydała mi się jakaś taka przesadzona, jak w takiej właśnie komedii romantycznej, ale mimo wszystko sądziłam, że to kolejny z Twoich genialnych pomysłów. A to po prostu nasze Słońce sobie film oglądało.
    Dziwna ta jego Majka. Zasnąć? Przy takim facecie? Chyba jej mózg zlasowało... No i jak ona mogła skazać biednego psiaka na wygnanie... i to do Koflera! Bóg wie jak on się tym zwierzakiem zajmuje. Chociaż chyba lepiej do Koflera niż do Dietharta. Koflera można posądzać o wszystko tylko nie o to, że w zapomnieniu rzuci go na pożarcie swoim ukochanym świnkom.
    A tak wracając do Słońca, bo trochę zeszłam z tematu.
    Ta jego "C" na pewno ma coś wspólnego z tym skrótem "T.S.C.W.". Na pewno! Chociaż osoba ukrywająca się pod tym skrótem była skrajnie inna niż ta, którą tu Gwiazdeczka skoków przedstawia. Ale ten fakt nie wyklucza tego, że to może być ta sama osoba.
    A więc czekam na rozwój wydarzeń.
    Tak sobie teraz myślę... z góry założyłam, że rozdział jest pisany już z perspektywy naszego Słońca, a może to jednak nie jeszcze jest on? Okej, nieważne. To on i koniec :>
    Przepraszam, że tak cały czas używam zaimka "on" i innych dziwnych, określeń, ale nie wiem czy wolno mi się wygadać, że wiem kim jest główny bohater? ^^
    Pisz, pisz co tam masz zamiar pisać i nie zastanawiaj się czy publikować, bo dobrze znasz nasze zdanie! :* Co prawda paryski ciąg dalszy trochę przeraża moją główkę, ale będę czytać! A komedię tym bardziej, bo mam ostatnio taki nastrój :D
    Kocham <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany Julek, dawaj kontynuację Paryża! Koniecznie! I komedyjkę też dawaj!
    I wgl wszystko, co Ci do główki przyjdzie :D
    A to tutaj jest genialne - co chyba nie jest żadnym zaskoczeniem. Opis filmu mnie zdecydowanie rozwalił :P tak sobie czytałam i czytałam i nie wiedziałam do końca co to będzie. Bo przesiąknięte to było ironią. Bardzo mocno. A to po prostu ten nasz tajemniczy bohater sobie hejtował komedię romantyczną. No cóż, muszę mu przyznać, że ma sporo racji - choć przecież zdarza mi się czasem takową oglądnąć. Ale nie za często.
    Tajemnicza "C". Mnie też się kojarzy z tym "T.S.C.W." Co nie zmienia faktu, że nie wiem, kto to jest.
    I o tym panu zresztą też nic nie wiem. Ech... Lubisz zagadki, no nie?
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezuśku, jak ja lubię sobie robi zaległości.
    Bo potem są takie piękne dni jak ten, gdy mam do przeczytania dwa rozdziały cudownego opowiadania, nie wspominając już o tym nowym, w którym jestem oficjalnie zakochana <33
    Kurczę, kocham Cię, wiesz? I każde Twoje opowiadanie jest prawdziwą perełką, i ja po prostu nigdy nie wiem co powiedzieć. I tym razem też.
    Zagmatwane to, to prawda, ale może to po prostu mój mózg nie ogarnia. Z drugiej strony, to się wszystko na pewno wyklaruje, w końcu już trochę Ciebie czytam i wiem, że tak będzie
    Tymczasem skupiam się na tym naszym skoczku, którego tożsamości oczywiście nie znam, bo znowu ją przede mną ukryłaś, łobuzie ;) Ale już go kocham całym serduszkiem. I tą tajemniczą ,,C". I całe te ich relacje, łącznie z Mają ... szit, naprawdę jestem zafascynowana i żądną dalszej części.
    Więc czekam. Niecierpliwie.
    Kocham Cię bardzo <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochanie moje.
    To opowiadanie... Jejku. Ja nie wiem jak mam to określić. No bo ono jest takie jakieś magiczne. Niby przedstawione są tu takie ludzkie problemy (o uwaga ekspert się odzywa, który po trzech rozdziałach wie wszystko), ale to wszystko ma taki jakiś magiczny posmak.

    Ej, nie słuchaj mnie.

    No, w każdym razie ja już od samego początku wiedziałam, że to on będzie głównyn bohaterem.
    I za cholerę nie mam pojęcia, jak on się poznał z C.
    No i w ogóle ja nic nie ogarniam w tym opowiadaniu.
    Zrobiłaś je takie tajemnicze, że normalnie mnie coś trafi, bo chcę wiedzieć więcej.

    No i jesteś przegenialna i w ogóle. Zresztą Ty doskonale o tym wiesz.
    Kocham Cię bardzo <33

    OdpowiedzUsuń
  11. No więc ja też przybywam nadrobić zaległości na blogach :D I oczywiście musiałam zajrzeć do ciebie :3 I muszę przyznać, że nadal nie wiem o co w tym chodzi i chyba raczej prędko nie zrozumiem, bo nie mam za chiny pomysłu, jak połączyć losy tych 3 dziewczyn: Alice, Maia i jeszcze panna 'C' a i tajemniczy pan T.C.S.W (Thomas?!). Jesteś geniuszem i tyle. ;3
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy to jest już oficjalna wiadomość i czy to się na pewno tyczyło tego opowiadania, ale gdzieś mi się obiło o oczy, że tajemniczym panem jest Morgi. Właściwie to on tutaj najbardziej pasuje, choć ja zupełnie nie wiem czemu, chyba częściowo przez Paryż - choć on tam był tak skrajnie różny, no może poza samiusieńkim początkiem wspomnieniowej części - ale przez cały rozdział wyobrażałam sobie Ryśka w roli głównej i tak mi do tej roli wpasował. Tym bardziej, że go pokochałam po tej niechęci do komedii romantycznych, a dokładniej po tych docinkach przy filmie. Choć na początku się nabrałam. Nie wiem czemu - znowu, ogólnie to ja chyba nic nie wiem - ale ta filmowa bohaterka, to jej pijaństwo i takie aspołeczne zachowanie troszeczkę mi podpasowało do Alice i byłam pewna, że to się dzieje naprawdę. Dopiero w którymś momencie mnie oświeciło, że to tylko film i genialne komentarze do niego tworzące się w głowie bohatera. Bohatera, który nie do końca sobie chyba poukładał życie, choć w sumie obydwoje z Mają zgodzili się na tai układ, więc może tak jest lepiej, niż gdyby oszukiwał jakąś inną dziewczynę, albo jego oszukiwała jakaś inna.
    No bo przecież jest 'C', która wciąż siedzi w jego głowie, która nie daje o sobie zapomnieć i jest tak skrajnie różna od Mai. C, która nie daje spokoju spokoju również mi, bo tak idealnie wpasowuje się w tamto 'TSCW'. Czyżbym jednak miała rację i ten skrót był od Twoja Siostra C Weiss? Czyżby siostra Alice i Thomas (tzn bohater) byli przed laty parą? Tylko co się stało, co takiego doprowadziło do rozpadu ich związku i czy miało to coś wspólnego z tym, że Alice siedzi za kratkami? Bo przecież wygląda na to, że powód rozstania bohatera z C był głośną sprawą, skoro kolejne przewijające się przez jego życie kobiety tak mu współczuły. On nie chciał tego współczucia, więc sam z siebie by im chyba nic nie mówił. Tylko jedno mi nie pasuje, bo ta istota opisana przez chłopaka nijak mi się nie pokrywa z tą złośliwie nieczuła osobą, która wysłała Alice list. Dlatego obstawiam, że całkowicie mogę się mylić.
    Dlatego chyba pozostaje mi grzecznie poczekać, aż sama zaczniesz nam to w jakiś sposób rozjaśniać. Czekam więc na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń