sobota, 25 stycznia 2014

Prolog

                        ~~~***~~~
Gdy byłam mała dziewczynką wszędzie leżały kryształy.
Nikt nie mógł mi wmówić, że ich nie ma.
 Ludzie próbowali, opowiadali mi o śmierci, o biedzie. O tym, abym szanowała swojego misia i lalkę, bo nigdy nie dostanę nowych. Myślałam, że mnie krzywdzą. 
Że chcą pokazać kto tu jest tą najgorszą. 
Na swój dziecinny, bierny sposób ich nienawidziłam.
 Odcięłam się od wszystkiego i schowałam.
Głęboko.
Bardzo głęboko.
Jak moja imienniczka, przysłowiowa Alicja, w Krainie Czarów.
I kurcze... Byłam szczęśliwa, na serio byłam...
W tej magicznej przestrzeni ułudy.

Nie rozumiałam czemu klepią mnie po głowie, że słowami 'biedny skarbie'. 
Teraz po latach już rozumiem.
Może gdybym wtedy się poddała, dała sobie wytłumaczyć, iż narodziłam się pod pechową gwiazdą, to bym przetrwała?
Nie chcę odpowiadać na to pytanie.
Wciskam pięści w żelazną balustradę...
Nie żałuję...
Nadal nie żałuję...
NICZEGO...

W dniu moich siódmych urodzin stłukłam wazon stojący na stole w salonie. Piękne żółte tulipany poleciały mi na głowę, zamieniając się w warstwę pyłku, kurzu i posypanych płatków. Nie płakałam za nimi, przecież takie same można było kupić w kwiaciarni, gdyby komuś chciało się pojechać do miasta. Płakałam nad kawałkami szkła. Były takie biedne, takie małe.
Takie bezwzględnie rozsypane.
Razem tworzyły spójną całość, były poezją.
W tamtej chwili zostały prozą życia.
Tym, przed czym wiałam tak szybko, że pobiłabym chyba rekord świata na każdym dystansie.
Wpadłam wtedy w jakiś stupor.
Zaczęłam przyglądać się szkiełku, które właśnie wbiło mi się w palec.
Kropelki krwi spływały powolutku na dywan.
Stabilnie i miarowo.
Podniosłam rękę do góry i przyłożyłam ją do szyby kuchennej.
Błagałam kryształek, aby zaczął przepuszczać światło słoneczne. Udowodnił mi, że żyje.
Na próżno!
Był cały czerwony i martwy.
Pobiegłam do łazienki. Olewając moją ranę, zaczęłam trzeć go gąbką.
Gdy znowu był przejrzysty, został spryskany perfumami i zawinięty w cienką chusteczkę do nosa.
Wyleciałam przed dom, spadając przy okazji że schodów , po czym spojrzałam przez niego na świat.
Żył!
Uratowałam go, reanimacja zakończyła się sukcesem.
Na zawsze miałam zapamiętać swój szalony, beznadziejny taniec radości, który odbył się w tamtej chwili.
I powrót na górę. Do reszty kawałków szkła.
Sterta "ocalonych"  tamtego wieczoru była ogromna.
A  kolejne lata tylko ją powiększyły.
Cieszyło mnie nawet każde pijackie zamroczenie, w którym uzależnione potwory zwane popularnie ludźmi rozbijały o ziemię butelkę wódki.
Wtedy znowu byłam potrzebna.
Innym , małym kryształkom...

Drugie co pamiętam z dzieciństwa to wizyty w mieście, które odbywały się dwa, trzy razy do roku.
Byłam wtedy prowadzona do małej kawiarni blisko centrum. Wściekałam się zawsze gdy kelnerka podawała mi do ręki menu. Raz nawet rzuciłam jednym o ziemię. Nie chciałam mieć wyboru, był on oczywisty.
"BIAŁA CZEKOLADA Z TRUSKAWKAMI"
Nawet jej nigdy nie dopijałam.
Po prostu wylizywałam łyżeczkę, smarowałam nią usta niczym szminką.
Zachowywałam się okropnie i nieprzyzwoicie.
To była moja drobna obsesja.
Mój ideał.
Każda truskawka, leżąca delikatnie, na właściwym miejscu.
I ta biel.
Symbol uczciwości i niewinności.
Radości i ciepła.
Gdy pewnego lata, przez pomyłkę dostałam czekoladę czarną zaczęłam wyć.
Przypominała mi krew, ból i cierpienie, w którym tonęły bezbronnie moje czerwone owoce.

Jedno można przyznać z całą pewnością...
Ja ratowałam kryształy.
A biała czekolada ratowała mnie.
Była psychologiem, do którego nikt mnie nigdy nie zaprowadził...
Choć powinien...
                        ~~~**~~~
Myśl o czekoladzie...
Czuj ją...
Nie umiem, czas zabił ten smak.
Zabił wszystko.
Odebrał mi serce.
Dosłownie i w przenośni.
Gdyby miało się spełnić jedno moje życzenie?
Chciałabym, żeby okazało się, że leżę w szpitalu.
Że po prostu jestem ciężko chora i dlatego nie mogę być wolna.
To by już było znacznie lepsze...

Wbrew wszelkim pozorom nigdy nie byłam szczególnie dobra czy wyjątkowa.
Mojej decyzji nie zdeterminowała miłość.
Ani oddanie.
Ani strach.
Ani potrzeba przynależności.
Tylko ucieczka przed samą sobą.
I to, że ta szmata o wszystkim doskonale wiedziała...
Chciała się mnie pozbyć, a ja wyciągnęłam do niej rękę.
Z niemą wdzięcznością. Jak do cudotwórcy...
Do zbawcy...



               ________________________________________________________________

A no co?
A no jeszcze nie wracam do pisania.
Kurde, ciężko mi dalej, ale próbuję.
To jest totalne szaleństwo, zaczynam opowiadanie, w które w przeciwieństwie do Paryża nie ma zaplanowane żadnej fabuły.
Pisane na bieżąco... Więc się nie dziwcie jak spalone frytki wyjdą:D
Mam w głowie jeszcze jedną historię, taką farsę z elementami fantasy, którą sobie piszę, ale nie wiem czy to się nadaje do jakiejkolwiek publikacji.
Kocham Was Skarby<3
Jeszcze tydzień i ferie... I Soczi<3

20 komentarzy:

  1. O widzisz, ja też za tydzień ferie, ale najpierw trzeba przeżyć sesje i wszystkie nieprzyjemności. I Skarbie, bardzo dobrze, że znowu będziesz pisać, bo brakowało Ciebie. Intrygujący ten początek i choć nie mówi zbyt wiele, to chyba przez to jest taki...inny. Zresztą już mówiłam, jak bardzo kocham Twoje metafory i baśniowe opisy.
    Pozdrawiam :*
    PS: Jeśli masz ochotę, to zapraszam na pilnuj-mnie.blogspot.com gdzie wbrew planom zaczęłam coś wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Ja już dawni stwierdziłam, że nie umiem pisać takich jasnych, przejrzystych prologów. Po prostu lubię gmatwać świat.
      I kurcze miałam zacząć komedię, a zaczynam znowu rozwalanie życia...
      No, się okaże:)
      Zaraz wpadnę do Ciebie, cieszę się, że coś kolejnego.

      Usuń
  2. Yes, yes, yes!
    Moja kochana, najukochańsza. <333
    Z kolejnym niesamowitym prologiem, który zaparł mi dech w piersiach i nie wiem co powiedzieć.
    Najważniejsze, że jesteś.
    Musisz być, dasz radę, my wszystkie będziemy Cię wspierać.
    I nie waż się ukrywać przed światem swojej twórczości, jasne? Publikuj.
    Ojejciu, jak ja Cię kocham, aż mi się humor poprawił.
    Powiem Ci, że chętnie pogadałabym z Tobą poza blogosferą.
    No dobrze, mój geniuszu, czekam. Na bohaterów i ciąg dalszy. <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, normalnie nie wiem co powiedzieć, jestem w mega szoku i pod mega wrażeniem.
    Naprawdę po prostu mnie zatkało.
    Ale tak strasznie się cieszę, że jesteś i że dalej piszesz, mówiłam Ci już, że to by była ogromna strata, gdybyś nie pisała, prawda?
    No właśnie, wiesz o tym.
    I kurczę ... przepraszam, że nie napiszę nic sensownego, ale naprawdę jestem pod zbyt wielkim wrażeniem Twojego cholernego geniuszu.
    Jesteś wspaniała i genialna.
    I czekam z niecierpliwością na kontynuację.
    P.S. A tak na marginesie to ja zawsze piszę bez zaplanowanej fabuły, więc ... wierz mi, tak się da. Na pewno wyjdą piękne, pyszne frytki ^^
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to ja mówię, że Cię kocham<3
      Tak piszę, bo wiem, że wy to czytacie choć to czasem sensu nie ma.
      I taki problemik, ja zawsze palę frytki, nawet ziemniaki przypalam, może już nie wspominajmy o cieście^^
      Trzymaj się i dziękuję strasznie;)

      Usuń
  4. aaaaaaa

    No, w sumie taki komentarz by starczył, gdybym pozostawiła swoją radość samą sobie.

    Ale Julcia tak nie potrafi, także zaraz Ci napisze coś mądrego i sensownego.

    hahaha.

    Poprawka: Julcia nie potrafi pisać mądrze i z sensem.

    Dobra, ale Ty mnie teraz uważnie słuchaj.
    Bo ja nie wiem, jak Ty to robisz, ale już po przeczytaniu tego prologu i jeszcze maila, kto będzie w tym opowiadaniu, to wstałam z łóżka i zaczęłam skakac po pokoju.

    Poprosilabym psychologa...

    Wracając do rzeczy.
    Ja chcę więcej i więcej, bo to opowiadanie będzie conajmniej tak niezwykłe jak Paryż i Freund z tymi swoimi kremikami.
    Albo Welliś i jego strój baletnicy ^^

    Także czekam na więcej, buziol <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja też poproszę psychologa.
      Od dziecka by mi się przydał. A odkąd oglądam skoki to już na stówkę:D

      Usuń
  5. Nie mam zielonego pojęcia o co w tym chodzi ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahahahahaha:D
      No właśnie o to chodzi w moich prologach.
      Ja wiersze piszę, nie mogę być normalna;)

      Usuń
  6. Kłaniam się niziutko.
    Ściągam słuchawki z głowy, bo czapki chwilowo nie mam.
    No i co ja mam Ci tu napisać? Jesteś cudowna, niesamowita i genialna! :*
    KOOOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Słońce, Ty piszesz też poezję, tak? No bo te prologi to są autentycznie wiersze w formie prozy.
    Wow.
    Wow.
    Wow,
    Nie mam pojęcia o co chodzi :D
    Ale po zakończeniu tego opowiadania wszystko będzie zapewne jasne. Znów. Tak jak ostatnio.
    I tyle.
    Nie martw się. że nie masz na razie obmyślonej fabuły. Przecież to przyjdzie. Samo :)
    P.S. Widzę, że jesteśmy w tej samej strefie feriowej ;) Najlepsi wtedy mają :P
    buźki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Ah, jak ja uwielbiam Twoje cudowne, metaforyczne opisy. Wstęp równie tajemniczy i niesamowity, jak w przypadku Paryża. Ba, myślę, że nawet bardziej, bo wówczas choć tyci tyci się domyślałam, czego się możemy spodziewać, a po tym prologu po prostu siedziałam z rozdziawioną buzią i czułam się jak na lekcjach polskiego o poezji - podziwiałam kunszt poety, czułam, że mi się podoba, ale nie miałam bladego pojęcia jak to ugryźć. Na szczęście - lub może nieszczęście, bo jak wiadomo, ja lubię się wgryzać - tutaj nikt mnie nie zmusi do pisania prac klasowych na temat tego, co autor chciał nam przekazać, bo na szczęścia sama Autorka z czasem będzie nam mogła kroczek po kroczku odkrywać to, co ukryła w tym alegorycznym arcydziele.
    Jak na razie wiem chyba tylko tyle, że bohaterka nie miała łatwego życia, że cierpiała, albo dopiero cierpieć będzie. Te roztrzaskane kryształy, którym tak uporczywie próbuje podarować nowe życie? Hymmm w sumie nie wiem jak to interpretować, może symbolizują jej roztrzaskane życie, duszę? Nie mam pojęcia. Natomiast biała czekolada z truskawkami sprawiła, że zapragnęło mi się zrobić ciasto. Kiepski więc ze mnie znawca metafor, ale tym z większą przyjemnością będę je odkrywała z biegiem zdarzeń, tak jak to robiłam w Paryżu.
    Dlatego powtórzę się, że cudowny prolog i niecierpliwie czekam na tę historię. Na to jak ktoś pozwoli kryształom znów odbijać światło i nigdy nie złączy truskawek z czarną czekoladą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże. Nie wiem co napisać. Zamurowało mnie. Bardzo ciekawy prolog. Świetnie piszesz. Podoba mi się, że bohaterka ma swój własny świat, którego ja nie ogarniam. Reanimacja kryształów? Czemu nie. Zaintrygowałaś mnie tym prologiem, z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział. Życzę dużo weny i gorąco pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja czekam na więcej, bo tyle słów, a dalej nic nie wiadomo. I za to uwielbiam Twoje historie czytać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem - przepraszam, że tak późno, ale nie dałam rady wcześniej ;) Ja mam ferie dopiero od 17 lutego, także jeszcze trochę zostało tego chodzenia ;/

    Nic z tego nie rozumiem kompletnie, ale najfajniejsze jest to, że wcale jakoś mi to nie przeszkadza i zwyczajnie zaczarowałaś mnie swoim prologiem. Jeżeli o mnie chodzi, to z poezją nie mam raczej dobrych stosunków - nie rozumiemy się. Pięknie piszesz, naprawdę wyjątkowo - styl wydaje mi się jeszcze lepszy, aniżeli na Paryżu, choć tamta historia (którą dalej mozolnie nadrabiam, bo zazwyczaj nie posiadam wystarczająco dużo czasu) również jest wyjątkowa i tutaj nikt nie powinien zaprzeczyć. Magia słów, jakiej używasz zawsze mnie opanowuje w momencie czytania oraz utrzymuje się na długo po skończeniu - brawo.

    Wiadomo że się podoba, że czaruje, choć się tego kompletnie nie rozumie.
    Kryształki i czekolada ♥
    Weny kochana i zapraszam na nowość :D Opowiadanie o Niemcach... Marta nalegała i wyszło takie coś :) Nie masz fabuły? Ja na Wiki mam i na Finach też, ale Niemcy posiadają na razie bardzo słabe zarysy, także nie jesteś sama ^^
    Pisz sercem, a wszystko się uda :)

    http://ostatnia-dawka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mam pojęcia, co napisać. Więc może lepiej nic nie powiem i poczekam na pierwszy rozdział?
    Prolog piękny. Tyle powiem.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra. Widzę, że nie tylko ja nie ogarniam tego prologu. Nie mówię, że jest zł. Jest taki "inny". O! Takbym to ujęła :-) Zapowiada się ciekawie, tylko nie wiem kto będzie bohaterami ;-;

    another-story-about-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. nie wiem czy mam Cię informować tu, czy masz mnie w obserwowanych.. więc jakby co, informuję i u mnie napisz czy mam tak robić czy jednak nie :)
    zapraszam na dwójkę :) www.spelnione--marzenie.blogspot.com ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja mam jeszcze tydzień ferii :) dobra, a teraz do rzeczy... szczerze to nie wiem co powiedzieć, może najlepiej nic? poczekam sobie spokojnie do pierwszego rozdziału :) pozdrawiam bardzo gorąco i życzę dużo weny, chęci i czasu na dalsze pisanie :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Bosz, piękny prolog. Na razie nie wiem, czego będzie dotyczył, ale zauroczył mnie od samego początku.
    Cudnie władasz tym naszym językiem polskim, wykorzystując go do granic możliwości. Zestawiasz słowa, które osobno zbyt wiele nie znaczą, ale ty sprawiasz, że stają się najprawdziwszą poezją. I ta kreacja bohaterki... Nie mam pojęcia, co mogę powiedzieć. Naprawdę nie często spotyka się tak wyraźne postaci, mające swój unikalny charakter. Alicja, bo chyba tak ma na imię - dobrze zrozumiałam? - jest niezwykłą dziewczyną. Nie ma w niej nic pospolitego. Jej świat jest tak bardzo inny od świata, w którym żyją inni ludzie. Ona zdaje się postrzega wszystko na swój sposób. Tylko jednocześnie robi mi się jej żal. Bo ona nie jest zdrowa, prawda? Czemu nikt nie postanowił jej pomóc?
    Nie wiem, mam pustkę w głowie, ale jestem zachwycona, więc czym prędzej biegnę do kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń