"Kiedy była jeszcze dziewczynką
Myślała, że świat będzie jejAle on uleciał gdzieś w dal
Więc uciekła z domu we śnie
I śniła o raju, raju, raju
Raju, raju, raju
Raju, raju, raju
Za każdym raze?m, gdy zamykała oczy
Kiedy była jeszcze dziewczynką
Myślała, że świat będzie jej
Ale on uleciał w dal
Więc musiała zaciskać zęby
Życie się toczy i robi się tak ciężkie
Tortura ponad miarę
Każda łza jest jak wodospad
W noc, burzliwą noc, ona zamknie oczy
I w noc, burzliwą noc, wreszcie poleci..."
Coldplay - "Paradise"
^^Muzyka^^
kilka lat później:
Samochód.
Ciągle mam wrażenie, że widzę Cię gdzieś obok. Siedzisz niezapięta i rozkapryszona na siedzeniu pasażera.
Podkurczasz te nieszczęsne, chude nogi, szukając słodyczy wśród moich kluczy i dokumentów.
Kładziesz mi na ramieniu pechową, pełną czarnych myśli głowę, która chciałaby choć chwilę pobujać sobie w chmurach.
Zaczynasz płakać, marudzić i wrzeszczeć, jak bardzo mnie nienawidzisz.
A potem nagle robisz się cholernie piękna. I znikasz. Rozpływasz się niczym delikatna, lodowa rzeźba uprowadzona w tropiki.
Podkurczasz te nieszczęsne, chude nogi, szukając słodyczy wśród moich kluczy i dokumentów.
Kładziesz mi na ramieniu pechową, pełną czarnych myśli głowę, która chciałaby choć chwilę pobujać sobie w chmurach.
Zaczynasz płakać, marudzić i wrzeszczeć, jak bardzo mnie nienawidzisz.
A potem nagle robisz się cholernie piękna. I znikasz. Rozpływasz się niczym delikatna, lodowa rzeźba uprowadzona w tropiki.
Czemu akurat ty?
Jakiś nieświadomy przechodzień słyszący mój wrzask, myśli pewnie, iż pytam o twoją śmierć. Pytam czemu tak młoda, urocza istota mogąca zacząć wszystko od nowa, wybrała banalny skok z mostu. Przecież to wcale nie było logiczne!
Cała nie byłaś logiczna.
Cała nie byłaś logiczna.
Równie dobrze mógłbym się dowiedzieć, że jesteś szczęśliwa.
Że pracujesz w jakimś małym lokalu i serwujesz ludziom czekoladę.
Że znalazłaś faceta, który uspokoił to płoche, gorące serducho.
Że znalazłaś faceta, który uspokoił to płoche, gorące serducho.
I masz z nim dwójkę urokliwych dzieciaków, noszących jakieś neutralne imiona.
Mogły to by nawet być bliźniaki. Albo trojaczki, co tam. To byłoby stuprocentowo w twoim stylu.
Mogły to by nawet być bliźniaki. Albo trojaczki, co tam. To byłoby stuprocentowo w twoim stylu.
Ale widać, wolałaś śmierć.
Żadna twoja decyzja nie była jednoznaczna, kochałaś zmieniać zdanie. Gdy mi ubliżałaś nie brałem tego nigdy na poważnie. Wiedziałam, że pięć minut później przyjdziesz się przytulić.
Tyle, że w końcu zrobiłaś coś od czego nie ma odwrotu.
Jesteś mi winna wyjaśnienie Mała.
Wygląda to na altruistyczną tęsknotę.
Ale ja wcale się teraz nie wzruszam. Nie żałuję, że niczym mityczny heros nie poleciałem do Ameryki, wyciągnąć Cię z tego East River.
Moje pytanie jest bardzo egoistyczne.
Czemu nie myślę, o którejś z moich kobiet? Tylko właśnie o tobie Alice.
Ale ja wcale się teraz nie wzruszam. Nie żałuję, że niczym mityczny heros nie poleciałem do Ameryki, wyciągnąć Cię z tego East River.
Moje pytanie jest bardzo egoistyczne.
Czemu nie myślę, o którejś z moich kobiet? Tylko właśnie o tobie Alice.
Przecież nic nas nie łączyło, co nie?
Ale skoro już do Ciebie się zwracam to dokończę...
Nieraz wracałem myślami do tej chwili na lotnisku. Całą naszą rozmowę w kawiarni chciałem Ci wtedy powiedzieć, żebyś się nie wydurniała z tą ucieczką. Żebyś przestała cokolwiek knuć i porozmawiała ze mną językiem, jakim powinni zawsze rozmawiać wszyscy ludzie. Piętnaście minut zagadywałem Cię bzdurami, układając w głowie tą wypowiedź. Wypowiedź, która powinna przecież być szczera i spontaniczna. Może niedoskonała, uboga pod względem stylistycznym, ale... Płynąca z głębi serca.
Gdy wreszcie się zdecydowałem ty myślami byłaś już daleko. I wyszło sztucznie. Wręcz żałośnie można by rzec. Pewnie wyczułaś desperata, który udaje pocieszyciela, aby w rzeczywistości samemu znaleźć ukojenie w ramionach 'pocieszanych'. Ale może chciałaś mi dać szansę? Chciałaś mieć pewność co do moich intencji.
Dlatego wyskoczyłaś z tym 'czemu'...
Spojrzałaś na mnie i po raz pierwszy zobaczyłem w twoim spojrzeniu taką czytelność. Nie oddawałem ślepego strzału...
Było oczywiste co pragniesz usłyszeć.
Gdy wreszcie się zdecydowałem ty myślami byłaś już daleko. I wyszło sztucznie. Wręcz żałośnie można by rzec. Pewnie wyczułaś desperata, który udaje pocieszyciela, aby w rzeczywistości samemu znaleźć ukojenie w ramionach 'pocieszanych'. Ale może chciałaś mi dać szansę? Chciałaś mieć pewność co do moich intencji.
Dlatego wyskoczyłaś z tym 'czemu'...
Spojrzałaś na mnie i po raz pierwszy zobaczyłem w twoim spojrzeniu taką czytelność. Nie oddawałem ślepego strzału...
Było oczywiste co pragniesz usłyszeć.
Inna już sprawa czy miałaś świadomość co to znaczy...
Nie zaryzykowałem. Sam byłem zielony jeśli chodzi o uczucia dojrzałe i prawdziwe. Zresztą słowa 'kocham Cię' wydawały mi się czymś mocno naciąganym, czymś na wyrost.
INFANTYLIZMEM.
Czy każde uzależnienie i przywiązanie jest miłością?
Może, i tak. A może nie.
INFANTYLIZMEM.
Czy każde uzależnienie i przywiązanie jest miłością?
Może, i tak. A może nie.
Załóżmy, że podjąłbym inną decyzję. Zapewne pojechalibyśmy gdzieś w nieznane, oddając się namiętności jaką oboje mieliśmy w oczach przez ten jeden moment, w dniu, w którym dowiedzieliśmy się całej prawdy.
Potrafię sobie to wyobrazić bardzo dokładnie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie.
Tylko Al...
Tylko nie mam pojęcia co by miało być dalej.
Może dokładnie to samo czym uraczyła nas rzeczywistość?
A może my na prawdę w jakiś paradoksalny sposób byliśmy sobie pisani?
Potrafię sobie to wyobrazić bardzo dokładnie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie.
Tylko Al...
Tylko nie mam pojęcia co by miało być dalej.
Może dokładnie to samo czym uraczyła nas rzeczywistość?
A może my na prawdę w jakiś paradoksalny sposób byliśmy sobie pisani?
Gdyby ktoś zmusił mnie do wskazania czegoś jeszcze bardziej niejasnego niż ty sama, wskazałbym nas razem.
Cóż.
Teraz będzie najgorsze Skarbie. Więc proszę, zaciśnij pięści i zagryź zęby.
Ożeniłem się z twoją siostrą.
Czułem się takim idiotą, że widać zapragnąłem stać się jeszcze większym.
Wiesz? Wyobraź sobie, że znowu mnie nabrała. Serio uwierzyłem, że cierpi po twojej śmierci, że jakoś się za nią wini.
A tymczasem ona tylko oplatała w okół mojego ciała kolejne nici. Niewidoczne jak pajęczyna, ale ciężkie jak stalowe kajdany.
Wiesz? Wyobraź sobie, że znowu mnie nabrała. Serio uwierzyłem, że cierpi po twojej śmierci, że jakoś się za nią wini.
A tymczasem ona tylko oplatała w okół mojego ciała kolejne nici. Niewidoczne jak pajęczyna, ale ciężkie jak stalowe kajdany.
I to przecież wcale nie była jej wina.
Ona zwyczajnie taka była, nie miała skrupułów.
Ona zwyczajnie taka była, nie miała skrupułów.
A nawet morderca czułby się chyba dziwnie mając przed sobą ofiarę, która błaga, żeby podciąć jej gardło...
Nici.
Na tych właśnie 'niciach', wyprostowany jak na szczudłach i pokorny niczym marionetka w teatrze poszedłem z nią przed ołtarz.
I brzydząc się kłamstwa, złożyłem mój podpis pod najgorszym jakie widział ten świat.
I brzydząc się kłamstwa, złożyłem mój podpis pod najgorszym jakie widział ten świat.
'Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską... Aż do śmierci'.
Miała wesele jak z bajki. Dokładnie to samo, które wedle kalkulacji sprzed lat miało zaprowadzić ją na pierwsze strony gazet. Alkohol lał się strumieniami, kelnerzy wnosili i wynosili coraz to nowsze, egzotyczne potrawy, a ludzkie źrenice umierały od błysku fleszy. A, zapomniałbym, że wszyscy genialnie się bawili Kochana.
Przynajmniej tak pisali w brukowcu. Bo mówiąc szczerze przespałem połowę czasu.
Potem nastał okres dość spokojny. Bestia wydawała się zaspokojona swoją sławą. Dwa razy zmieniliśmy dom, jeździliśmy po Karaibach, Afrykach i innych dziwnych miejscach, ogólnie marnowaliśmy dzień po dniu. Aż w końcu przestało wystarczać.
Pewnego pięknego poranka zażyczyła sobie dziecka.
Zaparłem się w sobie, aby odmówić jej żądaniu, jednocześnie wiedząc, że zaczynam tym samym kolejny etap piekła. Łez, tupania nogami i żalenia się całemu światu.
Ale tym razem się nie ugiąłem. Bo przypominałem sobie Ciebie w tych szafach, czy schowkach.
Ale tym razem się nie ugiąłem. Bo przypominałem sobie Ciebie w tych szafach, czy schowkach.
Dzieci potrzebują miłości.
Potrzebują oddania w oczach najbliższych.
Potrzebują być pewne, iż stanowią największy ze wszystkich możliwych darów, od oseska do zbuntowanego nastolatka. Tylko wtedy mogę się rozwijać bez dziwnego ucisku w głębi duszy.
Kolejny aktor psychodelicznego spektaklu, którego oboje tek strasznie nienawidziliśmy Allie, raczej nie był nam potrzebny.
Co?
Co?
Zresztą gdyby to nie była zachcianka, a prawdziwe pragnienie nie byłbym jej przecież do niczego potrzebny.
Aż takiej ślepoty nie stanowiłem.
Czułem jak często wraca do domu w sukience przesyconej zapachem obcych mi męskich perfum.
Przecież fizycznie mimo upływu lat nadal była niezniszczalna i śliczna.
Mogła mieć facetów na pęczki.
I nie odmawiała nikomu kto był jej w stanie przynieść choćby najmniejsze korzyści.
Aż takiej ślepoty nie stanowiłem.
Czułem jak często wraca do domu w sukience przesyconej zapachem obcych mi męskich perfum.
Przecież fizycznie mimo upływu lat nadal była niezniszczalna i śliczna.
Mogła mieć facetów na pęczki.
I nie odmawiała nikomu kto był jej w stanie przynieść choćby najmniejsze korzyści.
A zresztą, nie mijając się z prawdą sam nie byłem lepszy. Coraz bardziej zacząłem potrzebować 'przygód'...
Ten stan potrwał jeszcze trochę. Ale gdy zaczęła publicznie pokazywać się z jednym z tych facetów zażądała wreszcie rozwodu.
Nie musiała długo żądać.
Ufałem, że załatwimy to szybko, bezproblemowo i przy jak najmniejszym udziale tabloidów.
Lecz los znalazł zupełnie inne rozwiązanie.
Uważaj Skarbie, bo wreszcie wśród tych oczywistości usłyszysz coś co Cię zszokuje.
Lecz los znalazł zupełnie inne rozwiązanie.
Uważaj Skarbie, bo wreszcie wśród tych oczywistości usłyszysz coś co Cię zszokuje.
Dwa dni przed wizytą w sądzie twoja siostra zginęła na francuskiej drodze.
Jeden z jej kochanków wbił się w tira fotelem pasażerskim, na którym spała.
Jeden z jej kochanków wbił się w tira fotelem pasażerskim, na którym spała.
Wstyd mi, że mówię o tym tak bezosobowo. Tak obojętnie.
Zupełnie jakbym naśladował pogodynkę, która dziś rano informowała kraj jaka jest temperatura wody w Morzu Śródziemnym.
Nie... Przesadziłem.
Ona była zdecydowanie bardziej żywiołowa.
Ona była zdecydowanie bardziej żywiołowa.
Pomińmy.
Jedno jest niezaprzeczalne. Zostałem z naszymi tajemnicami sam. Za ileś tam lat pójdą ze mną do grobu.
Pocieszające. Nieprawdaż?
Pocieszające. Nieprawdaż?
~~***~~
Ludzie, droga Al są cholernie zakłamani. Twierdzą, że gdy poddadzą się życiu marnują je, natomiast kiedy zaczynają walczyć ono marnuje ich.
A przecież to bzdura.
Bo najbardziej winny nieszczęść jest ten teatr. Scena, na której występujemy całymi latami, zupełnie dobrowolnie, przez nikogo nie przymuszani.
Nie zmieniając ani jednego słowa w kwestiach naszej 'postaci', zakładamy tylko coraz to nowsze maski.
A przecież to bzdura.
Bo najbardziej winny nieszczęść jest ten teatr. Scena, na której występujemy całymi latami, zupełnie dobrowolnie, przez nikogo nie przymuszani.
Nie zmieniając ani jednego słowa w kwestiach naszej 'postaci', zakładamy tylko coraz to nowsze maski.
I choćby w twarz pryskało nam błoto, a na głowę spadały meteoryty nie przyznamy się do tego. Przecież wtedy zaburzymy idealny scenariusz.
Więc zaklejamy rany grubymi plastrami, a złamane kości gipsujemy bez złożenia.
Sińce pod oczami traktujemy korektorem, przykrywając jednocześnie brudną skórę nową kolekcją markowych ubrań.
I nie ważne, że pod spodem się wykrwawiamy.
Nie ważne, że zrastamy krzywo, co w konsekwencji prowadzi do coraz poważniejszych urazów i kalectw.
Nie ważne, że skóra naszego serca, ma już konsystencje suchych, zwiędłych liści.
Sińce pod oczami traktujemy korektorem, przykrywając jednocześnie brudną skórę nową kolekcją markowych ubrań.
I nie ważne, że pod spodem się wykrwawiamy.
Nie ważne, że zrastamy krzywo, co w konsekwencji prowadzi do coraz poważniejszych urazów i kalectw.
Nie ważne, że skóra naszego serca, ma już konsystencje suchych, zwiędłych liści.
Bo w sumie nie widać.
Więc jaki problem?
Więc jaki problem?
A może czasem warto ściągnąć zabezpieczenia? Wyjść z domu nie jako zaprogramowany robot, ale słaby, codzienny człowiek.
I powiedzieć: 'Tak, nie radzę sobie. Przyznaję się do tego'.
I powiedzieć: 'Tak, nie radzę sobie. Przyznaję się do tego'.
Jasne, nie koloryzujmy świata - spotkamy wtedy chętnych do wdeptania nas w ziemię.
Ale nie tylko. Nie mamy sobie prawa wmawiać, że wszyscy w około są źli, okrutni i skorzy do zemsty! Że gdy zobaczą nas już nie nietykalnych, stracimy przed nimi własną tożsamość...
Ale nie tylko. Nie mamy sobie prawa wmawiać, że wszyscy w około są źli, okrutni i skorzy do zemsty! Że gdy zobaczą nas już nie nietykalnych, stracimy przed nimi własną tożsamość...
Często umieramy w męczarniach, w sidłach smutku, wzywając przysłowione dobro.
A ono siedzi tuż obok i trzyma nas za rękę. Jednocześnie pukając do drzwi wnętrza, które zaryglowaliśmy przed nim na klucz.
A ono siedzi tuż obok i trzyma nas za rękę. Jednocześnie pukając do drzwi wnętrza, które zaryglowaliśmy przed nim na klucz.
Ciężko nieść pomoc, której ktoś sobie nie życzy...
Kończąc Allie, lubię wyobrażać sobie Ciebie w niebie.
Nie poznałbym Cię.
Nie masz wyglądu kobiety, tylko małej, pyzatej dziewczynki ze skrzydełkami. Wolna, nieuwiązana latasz sobie z chmury na chmurę.
Z kwiatka na kwiatek.
Z planety na planetę.
Rozmawiając najwyżej ze pszczołami.
Postoje robisz tylko kiedy widzisz wodospad, wodospad białej czekolady. I pijesz do woli, aż się nie nasycisz.
I nie spotykasz na swojej drodze żadnej kłody. Żadnego człowieka gotowego ograniczyć twoją wolność.
Kończąc Allie, lubię wyobrażać sobie Ciebie w niebie.
Nie poznałbym Cię.
Nie masz wyglądu kobiety, tylko małej, pyzatej dziewczynki ze skrzydełkami. Wolna, nieuwiązana latasz sobie z chmury na chmurę.
Z kwiatka na kwiatek.
Z planety na planetę.
Rozmawiając najwyżej ze pszczołami.
Postoje robisz tylko kiedy widzisz wodospad, wodospad białej czekolady. I pijesz do woli, aż się nie nasycisz.
I nie spotykasz na swojej drodze żadnej kłody. Żadnego człowieka gotowego ograniczyć twoją wolność.
Mówiąc magicznym językiem - jest kryształowo.
Liczę, że się na mnie nie gniewasz.
~~***~~
Odpalam teraz silnik w aucie, jednocześnie włączając telefon. Na kolejny dzień muszę wrócić do świata.
Do sponsora, marudzącego o nagranie nowej reklamy.
Do jakiejś organizacji charytatywnej, chcącej, żebym pomachał ręką na jej koncercie.
I do dziewczyny z Salzburga, z którą umówiłem się przez Internet na wieczór, aby nie musieć leżeć w nocy sam i patrzeć w sufit.
Do jakiejś organizacji charytatywnej, chcącej, żebym pomachał ręką na jej koncercie.
I do dziewczyny z Salzburga, z którą umówiłem się przez Internet na wieczór, aby nie musieć leżeć w nocy sam i patrzeć w sufit.
Przyśniłaś mi się ostatnio, Alice.
Powiedziałaś coś, co kiedyś w trochę innej formie ja chciałem przekazać tobie.
Powiedziałaś coś, co kiedyś w trochę innej formie ja chciałem przekazać tobie.
'Jeżeli umarłeś już dla siebie, może czas narodzić się dla innych?'
Ułuda.
Marna ułuda.
Ale wbrew infantylnym pozorom całkiem mądra...
Marna ułuda.
Ale wbrew infantylnym pozorom całkiem mądra...
THE END
"I tak leżąc pod burzliwym niebem,
Powie "O o o o-och, wiem, że słońce musi zajść, aby wzejść"."
_______________________________________________________
Powie "O o o o-och, wiem, że słońce musi zajść, aby wzejść"."
_______________________________________________________
Wasza Stella jest z siebie dumna jak nigdy. Boże... Ile razy ja włączałam laptopa z myślą usunięcia tej historii w zarodku to nikt nie zliczy. A tymczasem leży tutaj calutka i napisana.
Co do samego epilogu, dałam tu tą nastrojową piosenkę, choć równie dobrze mogło grać samo "Paradise" Coldplay. Bo to ono, gdy pierwszy raz je sobie przetłumaczyłam zrodziło mi w głowie Alice.
To był eksperyment. Eksperyment czy osóbka tak uczuciowa i naiwnie romantyczna jak ja może stworzyć świat, który niesie morał swoim brakiem nadziei. Zaczęłam go pisać w cholernie specyficznym momencie, a teraz kiedy wszystko jest dobrze i można tak rzec mam powód jego powstania przy sobie, patrzę na gotowe "dzieło". To czy ostatecznie mi wyszło, czy ten epilog oddaje jakoś przestrogę przed całością (że tak się durnie wyrażę) zostawiam wam.
I proszę jeśli był ktoś kto (jakimś cudem :p) zdołał wytrzymać poza tymi, o których wiem to niech się odezwie po prostu, że był.
A teraz do was. Do tych paru osób, które przekładam zdecydowanie na setki komentarzy. Dziękuję. Dziękuję za te szczere, prawdziwe opinie, za to że pisałyście
co czujecie. To serio straszliwie mi pomogło:)
W szczególności chciałabym tutaj podziękować Mouse, bo rozmowy z nią o tym opowiadaniu, w dużym stopniu pomogły mi je polubić:*
No i fakt, jeszcze takie coś o nazwie "przyszłość". Są Niemcy, którzy choć widzę początkowo wydają się być o tym , że Welli dorósł, tak naprawdę będą o czymś ZUPEŁNIE innym. I o nich wszystkich. (No i nie myślcie, że Welli wyrósł z symbiozy z kłopotami).
Jest też kilka innych rzeczy pisanych sobie w folderze. Komedia romantyczna, dramat i dość dziwny kryminał, no plus opowiadanie nieskoczne.
Ale... Co was nie zdziwi nie ma czasu. Jeżeli serio chce spełnić marzenia i dostać się na medycynę to ostatni rok mnie bardzo od tego oddalił wszystkim problemami "poza". Więc muszę przysiąść, żeby takie sytuacje jak obecny kwiecień /maj/czerwic, czytaj przebudzenie nie powtórzyły się już nigdy.
Więc nie wiem czy ma sens pisanie, wrzucanie odcinków raz czy dwa na miesiąc.
Albo może będę publikować w tym stylu coś na czym mniej mi zależy, a te droższe zostaną na przyszłe lato?
W najbliższych dniach to przemyślę.
Jeszcze raz dziękuję Wam strasznie i kocham bardzo<3
BUZIAKI:*