Rozglądała się po skoczkach, jak po dobrze znanych przyjaciołach, którym ufała. Wykręcając głowę na prawo i na lewo. Próbując zastawić sidła na obiekty swojego polowania.
I nieustannie mrugając oczami w tył, w stronę samochodu. Pragnąc jego nieświadomej akceptacji, dla wszystkich swoich kroków.
Tych, które już jej ciążyły i tych, które dopiero miały to zrobić...
Poczuł się kaleką. Albo może nie poczuł, bo żył jak inwalida od wielu, długich lat. Po prostu przyznał się przed sobą do swojego kalectwa. Do obrzydliwej niedoskonałości, rozkazującej mu stąpać po najmniejszej linii oporu.
Oparł dłonie na kierownicy, nie mając siły wyjść z samochodu. Zamiast tego biernie przyglądał się dziewczynie, która bezceremonialnie próbując otworzyć lodówkę wypełnioną puszkami Red Bulla skupiła na sobie uwagę całego zespołu.
Na czym się skupiali?
Na jej słowie czy wyglądzie? Na smutku oczu, czy na świetlikach nadziei nagle zalewających delikatne, przedwcześnie pomarszczone czoło?
Nagle wydała mu się perfekcyjna. Nowe włosy, lekkie i kasztanowe, powiewające na wietrze jak najnaturalniejsze na świecie.
Rysy determinacji, dopraszające się aby przejechać dokładnie palcem po każdej z nich. Zapamiętać najmniejsze zmarszczenie skóry, oznaczające sekret.
Dalej sukienka... Przez ostatnie dni pracowała nad zwężeniem jej. Teraz doskonale opinała szczupłe, dziecinne ciało, nadając mu znamię wyjątkowości i piękna.
Czerwień... Czerwień będąca kolorem krwi, ale i tulipanów- niewinnych kwiatów, stanowiących o pięknie pól elizejskich.
Aż człowiek pragnął stać się ogrodnikiem, pełniącym całodobową służbę przy takim tulipanie. Pilnującym, aby nie spadła na niego ani kropla deszczu za dużo. Albo aby nie zabrakło tej jednej, która zadecyduje o jego uschnięciu...
Paznokcie... Niezbyt jego zdaniem pasujące do eleganckiego stroju czarne i białe, na przemian. Ale za to doskonale pasujące do Allie. Podchodząc do niej, zawsze robił to jakby od tyłu, pragnąc ją zaskoczyć. I chciał ująć któryś z palców, aby pociągnąć za nim całą dłoń. Z tym, iż układ kolorystyczny ciągle się zmieniał. Nie wiedział kiedy szarpnie za biały, rozpoczynając cudowny dzień w towarzystwie przyjaciółki, a kiedy nabije się na czarny, wciągający go w kolejne gierki i kłamstewka.
Nogi... Jak coś tak chudego, tak kojarzącego się z plagą anoreksji, mogło nagle zacząć pobudzać zmysły? Nigdy nie zauważył jakie one są długie...
Alice Weiss? Gdyby życie nie dało Ci w dupę, byłabyś ładniejsza od swojej, niesamowitej, diabelskiej, starszej siostry. I nie widzę powodu, dla którego miałbym Ci tego nie powiedzieć...
Nałożył zabezpieczające go przed spojrzeniem dziewczyny srebrne okulary. Byle nie spojrzeć na jej usta.
Albo spojrzeć...
I myśleć o tajemnicy, której nigdy się nie odkryje.
I wcale nie pragnie się jej odkrycia.
-Tam stoi jeden, skoro aż tak Ci zależy- szepnął zafascynowany Kraft- z tym, że ciepły...
-I chyba nadpity przez Schlierenzauera- uzupełnił Kofler- ale... Skoro jesteś kuzynką Thomasa, równie dobrze możesz stać się fanką Gregora.
Pokiwała z uznaniem głową. Spodobała jej się ta ironia. Właśnie tego pragnęła. Wychwycić słabsze punkty wśród starszej części skocznej braci, po czym zmusić je do prób odgadnięcia jej prawdziwej tożsamości. Ufała, że skutecznych.
Nie bardzo marzyło jej się opowiadanie swojej smutnej historii, ludziom, których wcześniej widziała z bliska raz, (lub licząc ów koszmarny dzień i dwa) w życiu. Poza tym ten kto pyta zawsze ma przewagę nad tym kto jest 'przesłuchiwany'. A wspomnienie o bajce z pokrewieństwem, którą Morgi zgrabnie zaprezentował mediom, było idealnym punktem zaczepnym.
-Nie przeszkadza mi picie po Schlierenzauerze- odparła kokieteryjnie, na co Kraft wyraźnie się skrzywił- i słońce także... Ale potrzebuje wersji "light"- dodała z powagą, jakby ogłaszała właśnie nowinę, od której zależą dalsze losy świata. Czy... Mógłbyś iść po klucz?- młody brunet odrazu ochoczo zerwał się z miejsca.
Wszystko przebiegało według jej planu.
-Chciałam, żeby sobie poszedł- zaczęła- ponieważ... Ponieważ jeszcze go wtedy nie było.
Skoczkowie skwitowali to śmiechem.
-Hm... Chyba nie jesteś wiele starsza od niego? Osiemnaście?
-Dwadzieścia cztery- przymrużyła oczy- i nie jestem z rodziny Thomasa... Jestem natomiast Alice Weiss i widzieliśmy się osiem lat temu. Coś wam to mówi?
-Raczej nie- odparł Fettner- Andreas?
-Co tak szepczesz człowieku?
-Zaraz cholera ogłosi, że ma dziecko, z którymś z nas. Mówię Ci, to jest dokładnie ten ton głosu...
-Wiesz... Skoro chce pić z puszki po Gregorze, to faktycznie wszystkiego możemy się spodziewać.
-Ja się nie mam czego bać- wtrącił swoje dwa grosze Loitzl, usilnie licząc coś na palcach- osiem lat temu byłem już żonaty.
-Czy Cathy też wam nic nie mówi?- dziewczyna zaczynała rozumieć, że tylko przechodząc do konkretów, zakończy te idiotyczne wygłupy.
I miała rację.
W jednej sekundzie zapadła głucha cisza- potrzebuje jej brata.
-Jej brat już nie skacze, od kilku dobrych lat, nie każdy wytrzyma w tym światku.
-Widziałam go na plakacie?
-Byli skoczkowie czasem z nami trenują. Jako amatorzy...
-Ale jej dom dalej stoi? A raczej jej rodziny.
-A co? Ktoś miał go zburzyć? Powiesz nam wreszcie o co chodzi?
-Wysilcie się na chwilę... Śliczny słoneczny dzień, wieczór po treningu, piwo, whisky i sernik z brzoskwiniami. Dalej... Mała dziewczynka, o spojrzeniu wariatki, podobno niemowa z wadami rozwoju i... I zabójcza lalka na czerwonych szpilkach- w celu odświeżenia ich pamięci podniosła lekko stopę do góry - która sprawia, iż zapomina się, że człowiekowi do myślenia służy mózg?- popatrzyła po ich twarzach.
Wątpiła, aby ktoś, kiedykolwiek zapomniał jej siostry...
-Ładniejsza jesteś bez tych cieni- odparła cicho Allie, zachwycona, iż siostra w ogóle raczyła wysłuchać jej poglądu, nie odwracając demonstracyjnie twarzy- nie potrzebnie się malujesz.
-Mała... Milcz kiedy nie pytam Cię o zdanie. Jestem modelką, a nie upośledzoną nastolatką.
-Jeszcze nie jesteś Caro- szepnęła czując jak ręka siostry osadza się z dość mocnym tempem na jej policzku- gdzie my w ogóle jedziemy?
Zachowanie blondynki, nie zmusiło jej do choćby najmniejszej reakcji obronnej. Gdzieś w głębi duszy ciągle ufała swojej siostrze, nie wierzyła, że ta w jakikolwiek sposób pragnie ją skrzywdzić. Bo przecież czasem, dawno, dawno temu, pobawiła się z nią lalką, przyniosła czekoladę, albo pooglądała szkiełka. Bo w przepływach dobrego humoru zaplatała jej warkocze, pozwalała przemierzać nowe buty, a czasem nawet zabierała na zakupy... A, że teraz dała jej w twarz? Nic dziwnego, przecież naruszyła swoim ciętym językiem jej świętość, jej marzenia i wielką życiową szansę. Tą największą ze wszystkich.
-Przepraszam- wyszeptała niemrawo- to musiało być...
-Nie mała, nie powinnam Cię bić. A teraz jedziemy do Cathy.
-Ale przecież... Przecież Cathy jest na jakiejś kolacji? Przed chwilą Ci o tym mówiła, zaraz przed słowami, że ten chłopak jednak ją kocha, czy coś...
-Alice... Nie mam sklerozy. I przypominam Ci, że cokolwiek będzie się działo masz się nie odzywać, zgoda?
-Gdy zabierasz mnie między ludzi, udaję niemowę- wyrecytowała z pamięci.
Caroline tymczasem zgasiła silnik, biorąc, dla dodania sobie odwagi łyk mocnej wódki, z butelki stojącej przed nią.
Po chwili zadzwoniła do drzwi. Otworzył je chłopak na oko dwudziestoletni. Podczas gdy starsza Weiss hipnotyzowała go wzrokiem, Alice stwierdziła, iż musi być bratem przyjaciółki jej siostry. Byli podobni jak dwie krople wody. Te same ufne oczy, ten sam szczery, wariacki uśmiech.
Szczęściarze... Jej i blondynki nikt nie śmiałby uznać za rodzeństwo.
-Przyszłam do Cathy- Caro wyraźnie kontynuowała koncert kłamstw- zastałam ją?
- Nie, nie... Poszła do restauracji- brunet szybkim ruchem przeczesał rozwiane włosy- przepraszam, że tu tak głośno- wskazał palcem przejście do salonu, małe posiedzenie AustriaTeam...
-Całego?- przerwała mu dziewczyna.
-No całego, w pierwszym składzie- odparł z dumą- nie wiedziałaś, że siostry nie będzie?
-Ehh... Miałyśmy opróżnić kilka butelek- zaśmiała się pokazując skrzynkę wina- ale ona ostatnio o wszystkim zapomina. Zresztą odkąd mieszka z chłopakiem chyba nie bywa tu często?
-Możesz napić się z nami- zaoferował szybko, rezygnując z udzielenia odpowiedzi- nie mamy lotnych umysłów jak Cathy, ale zawsze stanowimy jakieś towarzystwo...
-Nawet bardzo dobre- podsumowała wdzięcznie, przekraczając próg.
Po chwili witała się już ze złotą drużyną swojego kraju. Z każdym podaniem ręki, z zadowoleniem stwierdzając, iż ciaży na niej kolejna para oczu.
-Aha... A to jest Alice- przypomniała sobie wreszcie o siostrze- niestety nie umie mówić, od urodzenia. Kochanie- młodsza Weiss wiedziała, iż te słowa są zwrócone do niej- idź sobie do Catherine, popatrzysz na zachód słońca... Ona bardzo lubi ładne widoki- objaśniła zgromadzonym- a pokój Cat doskonale poznaje.
Nastolatka udała, iż z uśmiechem na twarzy opuszcza skoczków. W rzeczywistości wyszła tylko za drzwi, i skuliła w zakamarku szafy. Chciała posłuchać jak dalej rozwinie się ten cyrk.
-Może dam jej soku pomarańczowego?- usłyszała zatroskany głos.
-Skoro już musisz to przynieś wody. Ona nic więcej nie wypije, tak w obcym domu... Kurczę, sorry że wam ją zwaliłam na głowę, ale rodzice wyjechali, a mi aż serce pęka, jak widzę ją w domu taką małą, przerażoną i samotną, zwiniętą w kłębek.
Allie wbiła palce w tylną ścianę garderoby i aż syknęła. Czy zawsze tylko do tego miała służyć? Czy zawsze będzie chodzić tylko o wywołanie w rozmówcach siostry litości?
Cóż... W takim razie Caroline równie dobrze mogłaby przygarnąć małego psa i wozić go ze sobą na poduszce.
-Musisz być bardzo dzielna, że umiesz się z nią dogadać- zaczął Manuel- mało kto ma tyle empatii czy współczucia.
-Kariera karierą... Ale rodzina jest najważniejsza chłopcy. Nikt nigdy nie zmusiłby mnie do porzucenia mojej małej siostrzyczki. Pójdę z nią w najgorsze bagno...
Tej nocy chciała pozostać względnie trzeźwa.
-Dobra...- odezwała się powtórnie dopiero gdy skoczkowie opowiadali już bezsensowne kawały, na zmianę ze śpiewaniem głupawych piosenek- właściwie tylko ja się tu przedstawiłam. Który z was jest Thomasem?
-Żaden- uzyskała w odpowiedzi- przecież on jest teraz z Cathy.
-No wiecie... Podobno mieliście być tu w komplecie.
-Oprócz Morgiego, który jest zajęty- objaśnił Kofler- wśród nas natomiast jest wielu wolnych...
-Opowiecie mi coś o nim?- spytała prosząco- tak bardzo bym chciała...
-O Thomasie?- zdziwił się brat Cathy- ale po cóż Ci wiedzieć...
-Martwię się o nią, to moja przyjaciółka- Caroline kłamała jak z nut, jednocześnie dolewając trunku chłopakowi, który jak zdążyła zauważyć był bardziej odporny od reszty stawki- zmieniła się bardzo. Nie wiem o nim nic, a przecież to musi mieć jakiś związek z zacieśnieniem się ich relacji. Cat nie chce mi go przedstawić. Pomoglibyście, choć troszkę...
-Jak ty się o wszystkich troszczysz- wybełkotał Manuel- a czy ktoś w ogóle troszczy się o Ciebie?
-Masz faceta?- dodał Andreas.
-Hmmm... No wiecie, lubię się czasem spotkać z kimś miłym... Ale to ja pierwsza zadałam pytanie...- uniosła nogę do góry, zrzucając szpilkę na podłogę- i zamieniam się słuch.
To nie powinno dziwić, od urodzenia nastolatka wielbiła elastyczność Caroline. Jej zdolność do wpasowania się w tło, aby nagle wyskoczyć z niego w nowym blasku.
Cóż... I tym razem była pewna...Bezbronne stworzenie, dla którego ów 'dar' był przeznaczony nie miało szans na ucieczkę.
Może ciągle wyobrażała sobie zwierzynę, bez sił tkwiącą w klatce?
-Wszystko w swoim czasie... Niedługo będziemy się widywać bardzo, bardzo często.
-Byłaś dziwna- uzupełnił Kofler- nie dość, że nagle zaczęłaś mówić to jeszcze tak strasznie się spieszyłaś.
-Żaden sekret- starała się być obojętna- uciekłam na chwilę ze szpitala. A trzy dni później trafiłam do aresztu...
-Pewnie chcesz odzyskać to co wtedy zostawiłaś Cathy w pokoju? W tym jej kuferku?
- To nic złego- odparła podejrzliwy ton- zatrzasnęłam go na jej prośbę, może nie do końca ale jednak...
-Wiesz, że wszyscy nierozumiejąc jej śmierci chcieli go otworzyć. Ale do rozwalenia nikt się nie chciał posunąć. A klucza nie było. Stoi taki do dziś.
-Schowałam klucz- szepnęła- według jej instrukcji. Więc nic dziwnego... Ale teraz... Teraz jego zawartość może uzdrowić pewną cholernie chorą sytuację...
-I prosisz nas, żebyśmy...
-Tak, proszę.
-Słuchaj... Wiesz, że pojawiasz się znikąd, z niezbyt ciekawą przeszłością, więc...
-Bo zaraz wróci ten młody od Red Bulla- syknęła- naprawdę wam go nie żal?
-Krafta?- zdziwił się Manu- przynajmniej trochę pokraka pobiega.
-Thomasa!- jej głos zaczął przypominać głuchy jęk- może życzycie mu całego życia z tą lafiryndą?
W oczach skoczków zaczął widnieć podziw i aprobata. Pozbycie się pustej, straszliwej modelki z ich codzienności było warte każdej ceny.
-Nie mogłaś tak od razu? Zobaczymy co da się zrobić... A ty wypij te 'lighty' z naszym biedactwem.
-Jeden problem. Nie wolno mi ruszać energetyków- rozłożyła bezradnie ramiona.
-Yyyy...- Andreas parsknął- więc wytłumaczymy mu, że jesteś dla niego za stara. I jeszcze jedno... Masz w sobie coś z siostry, takie charaktery się pamięta.
Ale teraz dumę mogła stanowić tylko odpowiedź:
Jakby bała się, że ulegnie samozapłonowi, zanim dotrze do tego, który powinien otrzymać go jako pierwszy.
-Alice? O czym myślisz?
-Miałam uroczy dzień- odparła wymijająco- skoczkowie są świetni.
-I dali Ci coś?- zapytał.
-Takie sprawy- zakręciła oczami- trudne sprawy, można rzec.
-Miałem Ci coś powiedzieć...
-Thomas... Ja też... Od dawna...
-Ja pierwszy- mruknął zaborczo- stwierdziłem- poprawił jej falującą grzywkę- że mogłaś być ładniejsza od swojej siostry.
-Słucham?-
-Ładniejsza mogłaś być, gdyby nie to całe okrucieństwo losu... Natomiast- wyjął pomięte zdjęcie diablicy z kieszeni- natomiast... Jesteś dużo piękniejsza Alice. I... Chyba zacząłem grzebać Cathy- kaszlnął - Wiesz co? Nie idźmy do domu. Jedźmy upić się białą czekoladą... A potem przez siebie, w głąb kraju, gdzieś nad jakieś jezioro, hm?
-Spać w samochodzie?- ciągle próbowała odwlec 'egzekucję'.
-W samochodzie? Wszędzie są hotele. I pola namiotowe przecież też, mała.
-Jesteś gwiazdą sportu- zaczęła prowokacyjnie...
-A ty moją kuzynką- przypomniał jej równie szalonym głosem.
Jego twarz znajdowała się coraz bliżej niej, oddech zaczynał muskać spocone z nerwów policzki.
Nawet nie wiedziała kiedy ich usta się złączyły. Szybkim ruchem odsunęła się w tył.
-Muszę Ci wszystko wytłumaczyć- zawartość torebki ciążyła jej coraz bardziej- tak w rzeczywistości...
-Jutro Allie. Zgoda? Wrócimy do smutków? A teraz idę tylko przebrać ten dres- zatrzasnął drzwiczki od auta, a ona instynktownie otworzyła szybę myśląc, iż się dusi.