sobota, 5 kwietnia 2014

5. Krok po kroku

Zagmatwanie...
Cóż za interesujące słowo, co nie?
Szczególnie dla człowieka, który jest stanowczo prosty w budowie, nie potrzebuje jakiś finezyjnych widowisk.
Chce zwyczajnego, codziennego szczęścia. Spokoju, załatwiania wszystkiego w swoim czasie, harmonii nawet w największym szaleństwie.
No risk, no fun?
Chyba zaczął z tego wyrastać.
Zresztą w miłości nie interesowało go nigdy...
Nawaliłaś Cat.
Razem nawaliliśmy...
                      ~~~***~~~
-Dziękuję, jest już w miarę, w porządku- odparł trzydziestoletniej lekarce chcącej po jego nagłym wejściem do pokoju wzywać specjalistów- głowa nie boli.
Przyszedłem w zupełnie innej sprawie...
Szczerze bał się, że nikt w szpitalu nie będzie chętny do udzielania mu pokrętnych informacji.
Był cholernie zdesperowany.
Gotowy na włamanie się do dokumentów. A w najgorszym razie nawet na umówienie się z jakąś panną z recepcji, mającą do nich dostęp.
Z tym, iż z oczywistych względów to nie wchodziło w rachubę. Już kilka razy w życiu, w erze pomiędzy rozpaczą a Mają, wplątał się w nierozważne związki, które zatruły mu parę dobrych miesięcy życia.
Kino, spacerek, impreza, kolacja z winem, a potem kurde nic się nie pamiętało.
Gdy nastawał ranek, dziewczyny mrugając oczami, zaczynały opowiadać mu zazwyczaj tragiczną historię swojego życia, a on nie potrafił się zachować jak większość jego kumpli i pokazać im drzwi.
Kończyło się, że zostawały na dłużej.
Aż w końcu coś na serio nie wypalało, albo ich cholerne, drobne kłamstwa wychodziły na jaw.
Do jednej sieroty, przyjechała mamuśka.
Inna, biedna dziewczyna, która nie miała w mieście nikogo wyprowadziła się sama.
To znaczy nie zupełnie sama.
Z  kartą kredytową, z której przed zablokowaniem ściągnęła całkiem niezłą sumkę.
Cóż, trzeba było więcej dowodów aby stwierdzić, że był frajerem.
A co najlepsze w innych dziedzinach życia nim nie był...

-Chodzi mi o archiwum- zaczął.
-Aha, wyniki testów antydopingowych?- spytała kobieta powoli.
-Nie... Właściwie nie jestem dziś tu jako skoczek narciarski, sportowiec, czy cokolwiek innego. Ten problem jest zupełnie prywatny. I zależy mi aby nie wyciekł... Chodzi o Catherine- wyjąkał...
Za rzadko wypowiadał jej imię.
Zdecydowanie za rzadko.
Aż nie mogło mu przejść przez gardło bez wywoływania drżenia strun głosowych.
Bez dziwnego mrozu, zamrażającego mu w ustach każde inne wyrażenie.
Jakby to "ono", to jedyne oburzało się, iż odebrał mu jego prawa.
Jego pierwszeństwo...

Lekarka o dziwo chyba zrozumiała do czego dążył.
Wskazała mu krzesło i zamykając drzwi podała kubek gorącej herbaty.
-Mam teraz godzinę wolnego, więc mogę panu pomóc...
Dobra Morgi, może będzie łatwiej niż myślałeś?
Skoro zaczęła zwracać się do niego w sposób oficjalny, to z pewnością był to dobry znak.
Znak powagi.
-Moja narzeczona zmarła w tym szpitalu, po wypadku, osiem lat temu. I dopiero dwa dni temu dowiedziałem się, że... Oddała komuś swoje serce.
-Cathy była pańską narzeczoną?
-Nie, nie była- westchnął.
Chciał zabrzmieć bardziej wiarygodnie, ale chyba już nawet do tego się nie nadawał...- spotykaliśmy się przez dwa lata, jak to nastolatki, na normalnej zasadzie.
-Wie pan... - sciszyła głos- nie powinnam udzielać takich informacji, ale te dziewczyny były dość wyjątkowe, choć wykonuje się u nas tysiące podobnych zabiegów. I zapadły mi w pamięć na dobre...
-Dziewczyny?
-Catherine i ta druga, która dostała to serce, bo przypuszczam, że tu o nią chodzi?
-Taaak- wysyczał przez zęby.
-Jest pan pewnien, że chce pan to wiedzieć. Muszę ostrzec, iż może to wywołać setki, zupełnie niechcianych pytań...
-A pani myśli, że ja nie mam pytań?- zdenerwował się - że żyję sobie z Majeczką, jak na pieprzonych zdjęciach z Hawajów?- przeczesał palcami włosy, prawie zapominając, iż niedawno obciął swoją ulubioną grzywkę- przepraszam- dodał po chwili.
Bo co obchodzi obcą osobę, że on sobie życia ułożyć po męsku nie potrafi?
-Proszę mnie posłuchać w takim razie. Osiem lat temu, byłam młodą stażystką, która odbywała tu pierwsze praktyki. Praktycznie bardziej przyglądałam się pacjentom niż z nimi pracowałam. Ta panienka była po wypadku samochodowym, leżała u nas już z miesiąc. Trudno powiedzieć, żeby zachowywała się jak normalna osoba, nawet będąca w szoku. Wyła po nocach, przeszkadzała spać innym przebywającym na sali, odmawiała jakichkolwiek kontaktów z psychologiem.
-Ale co jej było?
-Znajdowała się już po paru mniejszych przeszczepach, we większości skóry, które wymusiła ta kolizja na drodze. Jednak na serce czekała prawie od roku, jakieś późno wykryte konsekwencje niedotlenienia mózgu... Z tym, że trafienie do nas przesunęło ją na pierwsze miejsce na liście. Czekaliśmy tylko na odpowiedniego dawce...
-I?
-Pewnego dnia szłam na obchód pacjentów, gdy ta dziewczyna mnie zawołała. I zaczęła tak po prostu gadać jakby mnie znała całe lata. O swojej starszej siostrze, na której się wzorowała, o rodzicach, którzy ją porzucili, a także... O Catherine i panu...
-Słucham?
-Podobno Cat ciągle marudziła, że wasz związek się sypie, że pan się z nią nie ożeni, że nic jej nie wychodzi. Ale może nie należy tego słuchać, ta mała miała ogromne kłopoty ze sobą.
-Przepraszam? One się znały?
-Ona przyjaźniła się z tą jej siostrą, razem ją odwiedzały. Podobno były bardzo blisko, czasem nawet miałam wrażenie, że wszystkie trzy są spokrewnione.
-Ale Cathy nie miała przyjaciółek! Jak się nazywała ta wariatka?
-Allie. Alice Weiss. A jej siostra Caroline.
-W życiu nie słyszałem o takich osobach.
-Niemniej nasza pacjentka czuła się przy nich osamotniona. Cały czas się śmiały, rzadko się widzi tak pełne życia istoty w ich wieku. Zwykle nachodzą nas tylko marudzące maturzystki potrzebujące zwolnień z WF-u...
Cathy wesoła? W ostatnim okresie swojego życia? Przecież ta baba robiła z niego jakiegoś debila. Czyżby jego ukochana, na prawdę grała tylko przed nim? I zabiła się żeby zrobić mu na złość?
Dlaczego...
-Nie dało się uwierzyć, kiedy nam ją tu przywieźli. Z tego samego klubu, pod którym, ta druga zniszczyła audi. W sumie, wszyscy od początku domyślili się, że nic z niej nie będzie.
Thomas westchnął. Ten lekarski, dość nieczuły ton oznajmiający ludziom najgorsze nowiny.
W sumie nie dziwny.
Nawet do najgorszych prawd można się przyzwyczaić. A śmierć jest właśnie jedną z tych prawdą.
Chyba największą i najciemniejszą.
Zostawia setki pytań i odpowiedzi.
Marzeń, aby zobaczyć osobę, która kiedyś tworzyła z nami codzienność.
I strachu, że nie odzyskamy jej już nigdy.
Albo, że to już nie będzie ona.
A my nie będziemy nami.
Nikt nie wie, co go czeka za zamkniętymi drzwiami...
Aż przez nie nie przejdzie.
Nie pozna całego wymiaru krótkiego życia.
Czasu, którego jest za mało, nawet po stu dwudziestu latach.
Jednym słowem, nieznane przyciąga...
Cathy... Jak widać w twoim przypadku ciekawość była za duża...

-Nasz zespół dokonał udanego przeszczepu. Może nie było to zbyt humanitarne patrząc na dziwne powiązanie dawcy z biorcą... Ale cóż, takie przepisy, działaliśmy według ściśle ułożonej listy . W każdym razie Allie to jeszcze bardziej podłamało. Darła się na personel, że nie mieli prawa dać jej serca Cathy, że to brunetka miała mieć przed sobą długie, piękne życie, a nie ona.
Zadawała nieustanne pytania, w stylu czy to jej wina.
Własna siostra zaczęła mieć jej dosyć, odwiedzać ją coraz rzadziej.
A jednocześnie jako jej prawna opiekunka, nie chciała wyrazić zgody na konsultację psychiatryczną. Cóż...
Sprawy prywatne, nie należy w nie wnikać. Zresztą, gdy wypisywaliśmy ją z oddziału, pewni, że serce będzie działać przyjechała policja.
-Co?
-Zabrali ją prosto do aresztu, podobno poważny wyrok dostała... Ale to już nie ma nic wspólnego z Catherine...
-Alice Weiss? I Caroline?
-Tak.
Tyle wystarczyło.
Chłopak nie zadawał już więcej pytań. Wybiegł bez słowa z pomieszczenia.
Zapomniawszy o własnej kurtce.
I nie rzuciwszy w powietrze marnego "dziękuję".
Pełen popędliwości, z którą ciągle od nowa obiecywał sobie walczyć.

Właściwie ocknął się dwie godziny później.
Siedział na ławce odrzucając połączenie od narzeczonej, przypominającej mu o wieczornym bankiecie.
Właściwie zdawał sobie pomału sprawę, jak bardzo potrzebował teraz kobiety, która da mu ciepło.
Wsparcie i duszę.
Przed, którą nie będzie musiał ukrywać, czym zamierza się zająć.
Nad jego życiem pojawiła się kreska.
Kamienna i metalowa jednocześnie.
Było przedzielone jak Niemcy w czasie zimnej wojny.
Bolesną granicą, której przekroczenie groziło najgorszym konsekwencjami.
Do której przekroczenia, trzeba było mieć specjalną wizę.
I Majka, skoki i sława zostały po drugiej stronie.
Tej pewnej, statycznej i wygodnej.
Ale nieważnej.
Bo liczyła się druga.
Której istotą było odszukanie dwóch tajemniczych kobiet.
I pieprzone zjawisko prawdy.
Którego potęga stanowiła siłę spokoju...
     ________________________________

No, nienawidzę takich rozdziałów, w których nie mogę wstawiać metafor:/
Taka już jestem:p
Ale jakoś w tym tygodniu wyjątkowo prawie nie mam już zaległości u Was;)
A zaraz nie będę ich mieć w ogóle.
W drodze wyjątku, dzięki lekkiej chorobie z początku tygodnia.
Teraz chwila masakry, ale od świat praktycznie miesiąc luzu, byle wszystko pozaliczać względnie dobrze do tego czasu.
Buziaki Skarby<3

7 komentarzy:

  1. Ta historia wciąga z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej. Kocham ten tajemniczy nastrój i te wszystkie pytania, które wkradają mi się do głowy podczas czytania... Bardzo bym chciała znać już na nie wszystkie odpowiedź, ale cierpliwie poczekam, no. Wiem, że warto :)
    A ten nasz Morgi to znów taki biedny i wymęczony :( Coś mi się zdaje, że to dopiero początek. Nie masz dla niego litości.
    Mimo to jesteś świetna, chyba nie muszę Ci tego powtarzać po raz kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś tu w końcu dał jakikolwiek znak życia :D Ja się już zaczęłam zastanawiać, czy ty się obraziłaś, albo coś się stało, że nie odpisujesz na gg :c
    Ale wracając tu nie lubisz braku metafor, a ja wolę pisać dosłownie :D Tak, pamiętamy sytuacje z anonimkiem sugerującym metaforyczne opisanie seksu, ale może mi nie pasowało do klimatu? xd Zresztą, przecie ja kocham anonimki :D Tak życie ubarwiają <333
    Oj, Thomas, Thomas ty mi zaczynasz pewną osobę przypominać, minęło tylko lat, a ty wciąż ją kochasz i chcesz choć cząstkę jej. Wystarczy, jak wspomnę, że przypomina mi tego pana od trenów? Rozszerzony polski pozdrawia xd
    Tylko ja się boję tego co będzie, jak on znajdzie Allie i jej siostrę, a Cathy chyba dość zawiłą kobietą była. Tylko czemu ona go tak skrzywdziła? :c
    weeeeeeeeeeny ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja chyba powoli zaczynam rozumieć Thomasa. To, dlaczego nie potrafi zapomnieć o Cathy. Niewyjaśnione sprawy, nie do końca zrozumiałe, owiane tajemnicą nie pozwalają o tak, rozstać się z drugą osobą. Nawet jeśli zachowywała się podejrzanie i irracjonalnie. Albo coś ukrywała, coś niezbyt przyjemnego, albo po prostu taka była. Zawikłane jest to wszystko, ale tym bardziej chce się czytać i czeka się z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Thomas musi zmierzyć się z przeszłością i wszystkimi jej skutkami. Nawet jeśli mogą one okazać się na tyle duże, że go przerosną. Tylko tak uwolni się od tego wszystkiego, od Cathy, która wcale nie była słodką istotką. I jej znajomość z Weiss doskonale o tym świadczy. Nie wiem jeszcze co miała ta druga na sumieniu, że wylądowała w areszcie, ale bez powodu się tam nie trafia. I to wszystko jest ze sobą nierozerwalnie połączone.
    To na tyle moich rozważań.
    Według mnie metafor było wystarczająco. Lubię, gdy występują w takiej formie przerywnika, pozwalającego na głębsze myślenie.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku no, zawstydzasz mnie tym cudem, wiesz? To jest takie cholernie dobre, takie genialne, że za każdym razem mogłabym się tu rozpisywać na temat Twojego stylu, ale przecież znasz moje zdanie, więc może przejdę do treści...
    Czyli Caroline to jest ta druga "C"? Jeśli tak, to to by nawet pasowało do tei mojej teorii z tamtym podpisem.
    Czy Ty wiesz jak Ty gmatwasz? Cholera, ja Cię tak kocham za to gmatwanie, że sobie nie wyobrażasz. Bo im więceje faktó wychodzi na jaw tym trudniej je połączyć w całość. Nic nie jest oczywiste, nawet jeśli metafor jest mniej niż zazwyczaj.
    Ale zaczyna mnie fascynować sam Thomas. Do czego go to wszystko doprowadzi? Co zrozumie i jak sobie poradzi z prawdą? A może on część tej prawdy już zna tylko nie chce jej do siebie dopuścić?
    Kocham Cię geniuszu. <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Słów mi brak, by skomentować ten rozdział. Thomas mnie zaskoczył, nie spodziewałam się, że pójdzie do tej lekarki i będzie się wypytywał. Wróć. Ona mnie zaskoczyła. Nie powinna mu udzielać takich informacji, no ale w sumie 8 lat już minęło, tak? Czy ja coś źle przeczytałam? (Jeśli tak to wybacz, ale to co ja ostatnio odwalam świadczy o tym, że mój mózg wyjechał na wakacje sobie)
    Czyli wychodzi na to, że Cathy specjalnie popełniła samobójstwo, by oddać serce Alice, tak? I biedna trafiła przez tą całą Caroline do więzienia.. Kurde. Ciekawi mnie jak ty to dalej potoczysz.
    Mam nadzieję, że Thomas w końcu rzuci Maję. Tylko, żeby on się przypadkiem w coś gorszego nie wpakował.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytać, przeczytałam niemal od razu po tym, gdy opublikowałaś to cudeńko, tylko oczywiście jak zwykle nie miałam pomysłu na sensowy komentarz. Nie żeby teraz nagle mnie oświeciło, ale pozostawić jakiś ślad po swojej obecności by wypadało, aby docenić twoje starania, jaka wkładasz w to opowiadanie, prawda? Dlatego jestem. W głowie wciąż mam mętlik, więc raczej nic logicznego bym się po tym komentarzu nie spodziewała. Musisz tylko wiedzieć, że jestem zachwycona całym pomysłem na to opowiadanie i tymi twoimi tajemnicami. One są genialne. Strasznie mieszają, ale właśnie przez to są takie świetne. Bo w jednej chwili wydaje mi się, że wiem już wszystko, a w następnej dorzucasz kilka faktów, a moje przekonanie szybko obraca się w gruzy.
    Szkoda mi Thomasa, a jednocześnie podziwiam go za tą determinację i uparte poszukiwanie prawdy. Mało kto zdobyłby się na to, gdyby znalazł się na jego miejscu. Z drugiej strony każdy chyba chce mieć czystą sytuację i żyć w prawdzie, a nie ciągłym babraniu się w kłamstwach. Dlatego rozumiem jego zachowanie. Nie mogę natomiast pojąć tego, dlaczego ta lekarka jednak udostępniła mu tyle informacji. W końcu obowiązuje ją chyba jakaś tajemnica lekarska czy coś podobnego? Oczywiście, zawsze mogę się mylić, ale ten szczegół lekko mnie zaskoczył. Zaskoczyła mnie też historia Cathy oraz jej powiązania z Alice. Nadal wielu rzeczy nie rozumiem, ale myślę, że to stanie się jasne w kolejnych rozdziałach, dlatego teraz nie gdybam, bo mogłoby wyjść z tego coś niefajnego.
    Jestem natomiast ciekawa jak rozwinie się sytuacja na froncie Thomas-Maja. Mam nadzieję, że chłopak się opamięta i zakończy ten związek, nim sprawy zajdą za daleko i wycofanie się nie będzie już takie łatwe. Liczę na to.
    Cóż, mogę dodać? Kocham twoją twórczość i mogę powtarzać w to nieskończoność, ale myślę, że gdybym to zrobiła chyba zanudziłabym cię na śmierć. Dlatego zamilknę już w tym momencie i grzecznie będę wyczekiwać kolejnego rozdziału. Jeżeli masz odrobinę czasu i chęci to zapraszam cię na takowy do mnie :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem Thomasa. Niewiedza go męczy, nie daje mu spokoju. A prawda człowieka wyzwala, choćby to była nawet najgorsza, najbardziej bolesna prawda. On jej szuka. Chce wiedzieć. Chyba najtrudniejsze pytanie brzmi: dlaczego?
    Nie wiem, dlaczego ta pielęgniarka zgodziła się opowiedzieć mu, co się wydarzyło te osiem lat temu, ale najważniejsze, że to zrobiła.
    On te dziewczyny znajdzie, tak myślę. I pewnie podczas tych swoich poszukiwań prawdy dozna jeszcze niejednego szoku.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń