sobota, 7 czerwca 2014

7. Caroline

Wyglądało, że mgła postanowiła zakryć Alpy na dobre.
Zasłonić świt, który właśnie wstawał.
Nie pozwolić cieniom stojącym w oknach określić gdzie jest wschód, a gdzie zachód.
Gdzie kamienie będą lecieć z nieba, a gdzie powietrze zgęstnieje z nadmiaru śmiechu.
Gdzie przyszła pora na dzień śmierci, a gdzie na dobę zbawienia.
I w sumie nie miało to jakiegoś większego znaczenia.
Nie zależnie co się miało wydarzyć trzeba to przecież było przetrwać, nieprawdaż?
Lubił takie poranki.
Lubił wybiegać z domu, wyposażony jedynie w dres i stare dżinsy w pośpiechu zamienione ze spodniami od piżamy.
Lubił gdy nikt nie wytykał mu kim jest.
Tym razem jednak nie było prosto.
W głowie miał tylko Alice, jej smutne, zaopuszczone ciało.
Więzienny brud i spaleniznę.
Czytał kiedyś, że nawet rok za szczelnymi murami równa się dożywociu, że zmienia życie na zawsze.
Mu wystarczyła ta cholerna chwilka.
Włożył do uszu słuchawki i wykręcił numer komórki, którą ostatnio kupił Weiss.
Nie odbierze.
Będzie udawać nienaruszalną i pełną nienawiści.
Ale w końcu oddzwoni.

Tak jak przypuszczał świat był okrutny i nieczuły. Gdy wielka gwiazda skoków narciarskich, adwokaci, a co za tym idzie i media wtrąciły się do sprawy, uwolnienie przedterminowo zza kratek młodziutkiej dziewczyny z problemami psychicznymi przestało stanowić jakikolwiek problem. Wszystkie służby stały się nagle miłe i bardzo skore do pomocy. 
Widzieli się przez ten czas parę razy. I właściwie nie zdążyli jeszcze porozmawiać o Cathy. Gdy tylko mała kończyła przyniesioną jej tabliczkę czekolady, chciała uciekać. 
Nie chodziło wcale o to, że bała się ludzi. Bo ona się nie bała, umiała walczyć, umiała postawić na swoim. 
Bała się jego, gdy starał się ustalić z nią relację równego z równym. Chciała się trzymać tylko układu. Ktoś nauczył jej mózg nie wierzyć w bezinteresowność.
Morgi stwierdził, iż najlepsze będzie uznanie jej publiczne za odnalezioną kuzynkę. Zawsze był cholernie rodzinnym człowiekiem, więc to co dla niej robił wydawało się oczywiste.
Obca więźniarka w domu, mogłaby natomiast wydać się przyczyną piekła.
No i została jeszcze Maja. Najgorsza możliwa "pomoc" w takiej sytuacji. Te dwie pod jednym dachem mogły się tylko pozabijać. Cięty języczek kontra pięści. Hmmm, jedyne w czym były podobne to waga. Z tym, że jego narzeczona żywiła się sałatą i ogórkami z wyboru. A u Alice wszystko poza białą słodyczą wywoływało odruch wymiotny.
Wzrok tej dziewczyny błagał o pomoc. Trzeba będzie ją zaciągnąć do psychoterapeuty, pozbyć się tego czegoś co być może świadczyć o jawnej anoreksji. Załatwić fryzjera, który naprawi jej włosy i kupić ubranie. Normalne i nie czarne.
Nigdy jeszcze nie zapytał jej o coś kluczowego. Dlaczego się przyznała do pchnięcia nożem jakiegoś gościa, którego nigdy nie widziała na oczy? Dlaczego skoro nie pamiętała nic to to właśnie pamiętała? Wpadła w dziecinną wersję psychozy czy kogoś kryła? I wreszcie czy Catherine tam wtedy była? Czy ten wieczór w podmiejskim klubie i ten drugi, podczas którego patrzył w zamknięte oczy swojej wariatki miały jakiś związek?
Nie ukrywał najchętniej rozwiązałby swoje tajemnice, po czym wywalił Weiss na bruk. Jednak przy jego charakterze było to niemożliwe. Przygarnięcie bądź co bądź kryminalistki było krokiem nieodwołalnym. Zamkniętymi drzwiami.
Zostałeś właśnie ojcem Thomas, gratulacje.
Choć gdyby trzymać się faktów jesteś tylko pięć lat starszy od swojego dziecka.
EWENEMENT.

Patrzył na budzące się do życia góry i nagle poczuł jakby kieszeń dżinsów zaczęła go palić. Wróciła scena z celi. Złowroga twarz Allie, jej zaciśnięte usta gdy wsadza mu w dłoń zdjęcie.
Zdjęcie, którego imię było kluczem do odpowiedzi.
-Caroline...-wyszeptał.
Kucnął opierając się o płot jakiegoś pastwiska i wyciągnął zmiętą fotografię.
-Dalej jesteś taka piękna?
W sumie miał przed sobą wizerunek sprzed ośmiu lat. Blondynka była na nim nastolatką. Ale jednocześnie już stanowiła materiał na okładkę gazety.
Kurde, może dlatego Cathy ich ze sobą nie poznała? Bała się. I co najgorsze mogła mieć czego.
Ale przecież jednocześnie ta piękność potraktowała własną, rodzoną siostrę jak zwykłą szmatę i psa.
Młodszą, chorą i ufną - barbarzyństwo.
Godne najwyższego stopnia potępienia.
-Caroline...
Teraz to już kobieta, jak to ją nazwała Alice - "zabójcza". 
Nie mógł oderwać wzroku od kawałka papieru. Nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego. Nigdy nie gapił się na wizerunek obcej kobiety z taką chorą fascynacją w oczach. Z czystym pociągiem, z którego nie wynika żadna tak zwana dobra więź. 
Zawsze był zwolennikiem bliższego poznania, szukania dookoła siebie, a nie w odległych światach.
Jednak ta panienka łączyła wszystko co go spotkało. Miała magię wziętą z Catherine, miała kpiący uśmieszek i jaśniutkie włosy Mai. Miała rysy każdej jego pomniejszej miłostki, której zdarzyło się przyplątać pomiędzy tymi dwoma głównymi.
Faceci musieli się o nią tłuc.
I może mała chciała ją po prostu zawsze bronić?
Może.
Raz jeszcze wyjął z kieszeni telefon i zabrał się do pisania sms-a:
"Alice, będziesz chciała się spotkać z siostrą?".

Zawsze mógł się usprawiedliwić, iż kierują nim wnioski altruistyczne.
Bo przecież kierowały.

Zdjęcie Caroline miał mocno ściśnięte w ręce, jeszcze gdy zbliżał się do bramy, swojej nowej świeżo zakupionej willi.
Kolejnego jasnego dowodu niekonsekwencji partnerki.
To Majkę irytowała odległość jaką musiała przejść z głównej łazienki do sauny.
Z kuchni do sypialni.
Z garderoby, do miejsca, w którym leżały przyrządy do makijażu.
A jednocześnie to Majka odrzuciła z dziesięć oglądanych domów, pod tym samym pretekstem: "za małe".
Boże, czemu ona musiała zawsze być taka sztuczna?
(I czy kiedyś też taka była? A może miała w sobie brutalne piękno "C"?
Cathy z pewnością nie miała z przyjaciółki nic.
W sumie paradoksalnie wszystkie trzy były rówieśniczkami.
-Kochanie? Kto to jest?- niespodziewane pojawienie się narzeczonej wprowadziło go w szok.
Zmiął fotografie z taką prędkością jakby został już co najmniej przyłapany na zdradzie.
-Maja, miało Cię dziś nie być?
-Ale jestem- zamrugała oczami - i zjemy dziś razem śniadanie, nieprawdaż? Rób co chcesz, ale jeżeli ta anorektyczka, którą chcesz miłosiernie sprowadzić do domu ma jakiś związek z nią - położyła obcas na zwitek- to liczyłam, że jesteś mądrzejszy.
Thomas popatrzył na nią z miną głupca.
Czuł się jak głupiec. Bo mimo, że nigdy nie skorzystał z praw, które otrzymał w tym stanie rzeczy, modelka na każdym kroku przypominała mu, iż to w co się uwikłali jest wolnym związkiem.
Aha. A będzie wolnym małżeństwem?
I tylko jedną scenę zazdrości w jej wykonaniu mógł sobie przypomnieć:
"Idź na dziwki, proszę bardzo, ale nie myśl już o tej samobójczyni."
Z biegiem czasu nawet Cathy przestała jej wadzić. Zrozumiała, że jego pamięć nie równa się niegasnącej miłości.
Więc co działo się teraz? Przecież to zdjęcie było zrobione na tle Wiednia, nie miało żadnych podtekstów erotycznych...
-Ona tu była- szeptała ciągle dziewczyna- i zostawiła Ci telefon. I nie życzy sobie żebyś jak to ujęła "wpierdalał się w jej życie rodzinne". Idziemy na górę...
Czując jak blondynka coraz mocniej ściska mu dłoń, rozważał różne opcje.
Zastanawiał się czy one się czasem nie znają. Albo czy siostra Alice nie jest jakaś tajemną damą z kryminału, która przyłożyła jego narzeczonej pistolet do głowy.
Ale przecież Maja nie daje sobie w kaszę dmuchać. Skończyłoby się na policji.
Wreszcie zrozumiał, że wyjaśnienie jest tylko jedno.
Caroline Weiss musi być nadal piękna.
Jeszcze bardziej pociągająca niż wówczas...
             ______________________________________________________________________

A no mam już więcej czasu. Jeszcze ostatnie sprawdziany zostały, ale zaliczyłam moją genetykę i to tak pięknie, że muszę to jakoś uczcić bo sama nie wierzę:p
Życie jest piękne tak ogółem mówiąc.
Aha i pamiętacie to coś co miało być kontynuacją Paryża?
Otóż myślę, że trudno to nazwać kontynuacją, ale nie będę wam może tłumaczyć.
Szczegóły są tutaj: Po Paryżu...
Pierwszy raz postanowiłam też ogarnąć bloggera od strony graficznej ;D
Buziaki:*


7 komentarzy:

  1. Jestem już u ciebie, długo tu komentowałam, ale tylko i wyłącznie wynik mojego lenistwa, za co bardzo przepraszam :)
    Allie, ona jest intrygująca, przerażająca i zarazem wywołująca takie współczucie, że po prostu nie da się przejść obok niej obojętnie, jak czyni to właśnie Thomas. Przywiodło go do niej tylko i wyłącznie chęć poznania prawdy na temat tego całego samobójstwa Cathy, ale wydaje mi się, że tylko na tym się nie skończy, że jakaś głębsza więź ich połączy, może nie miłość, ale przyjaźń. Może rzeczywiście Morgi poczuje się, jak ojciec Alli, ale po tym rozdziale zaczęło mnie niepokoić wspomnienie jednego z początkowych rozdziałów i zastanawiam się, czy w ogóle dojdzie to tego, że on ją wyciągnie z tego więzienia, bo przypominam sobie telefon, w którym Alice przeklina (o ile dobrze pamiętam) jakiegoś mężczyznę, który miał jej pomóc. Czyżby nim miał być właśnie Thomas? Czyżby okazał się na koniec zwykłą szują?
    Intryguję mnie też Caroline i jaki to ona sekret skrywa i co tak naprawdę stało się w dniu samobójstwa Cathy i czy Maja odgrywa w tym wszystkim jakąś ważną rolę, czy po prostu ma być thomasową kulą u nogi.
    Ja zdecydowanie coraz bardziej się w tym gubię. Pisać kryminały chyba potrafię, ale już z odgadywaniem ich jest trudniej, o wiele.
    weny skarbie i jeszcze raz bardzo dziękuję za życzenia :*
    http://chce-cie-lepiej-poznac.blogspot.com/
    http://przejsc-przez-wszystkie-zmiany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana<3
      Spokojnie, każde przeżycie Allie z pierwszych rozdziałów jest już przeszłością. Na temat tego co spotka ją i Thomasa nie ma tu jeszcze nic.
      Przewiduję coś co obecnie
      wygląda na element zaskoczenia. Choć pewnie przy waszych mózgach nie bedzie żadnej tajemnicy gdy dojdzie co do czego.
      Siostra Alice się wybije przed szereg. I obiecuję jeszcze nie raz napsuje wszystkim krwi.
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że im Thomas coraz bardziej zagłębia się w przeszłość, tym ta przeszłość coraz bardziej go pożera i wciąga bezpowrotnie. Perspektywa tego, że Alice u niego zamieszka o dziwo nie przeraża mnie tak bardzo, jak samo istnienie Caroline. Mam ciarki na plecach, ilekroć czytam o tej dziewczynie i obawiam się, że Morgenstern wplątuje się w coś, z czego nie będzie ucieczki. Bo watpię, żeby teraz się poddał. To zupełnie nie w jego stylu.
    Chyba ciągnie go do specyficznych kobiet. Oby za to słono nie zapłacił.
    Ten klimat tak wciąga, że nie mogę sie pogodzić, kiedy rozdział się kończy. Więc dobrze, że rok szkolny się kończy, że będziesz tu częściej :)
    Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wrócić do regularności. Zresztą jak się już ma gotową akcję w głowie to i to jest znacznie łatwiejsze.

      To nie będzie bardzo długaśna historia. Coś w stylu dwunastu odcinków maksymalnie.

      Nie zapłacił? Ty jesteś świetna w prorokowaniu.

      Buziaki i dziękuję<3

      Usuń
  3. To ja jak zawszę zacznę od zachwytów nad stroną tekstową, bo ten początek po prostu mnie zachwycił. W sumie zawsze zachwycasz mnie swoimi opisami, więc zapewne robię się nudna powtarzając w kółko, jak kocham te Twoje trafne metafory, ale po prostu nie umiem o tym nie wspomnieć, bo to istny majstersztyk. Niby zwyczajny, acz piękny opis pogody, a jednak dla mnie to przede wszystkim opis świata, w który wpadł Thomas. Wielka niewiadoma, tajemnicza mgła, która przysłania prawdę i kryje uczucia, bo tak naprawdę nie wiadomo co czeka Morgiego na końcu tej drogi. Załamanie, uczucie ulgi, radość. Na razie zupełnie nie jestem w stanie odgadnąć, co się wydarzyło w przeszłości trójki pań, więc podobnie jak Thomas mam przed sobą jedynie ścianę pytań i niewiadomych.
    Na razie wyjaśniło się jedno - za co siedziała Allie, bo to cały czas stanowiło dla mnie dużą zagadkę i zastanawiałam się, jak łączy się to z samobójstwem Cathy. W sumie dalej nie wiemy, jaki związek miały te dwa wydarzenia, ale zapewne miały. Wiemy tylko, że nie był to ten sam wieczór i prawdopodobnie Cathy zabiła się (albo nie sama) już po tamtych wydarzeniach. Może Cathy faktycznie zabiła się celowo, może Allie przyznała się, aby to właśnie ją kryć, albo tak nią wstrząsnęło zachowanie Caroline siostry, że postanowiła oddać małej własne serce. Kurcze jestem tak strasznie ciekawa tego wszystkiego, a zupełnie nie potrafię tego rozgryźć.
    No i co z tym wszystkim wspólnego ma Maja. Do tej pory traktowałam ją jako przygłupiego, sztucznego natręta, który po prostu znalazł się przez przypadek przy Morgim i ma odzwierciedlać to, jak poniekąd posypało się jego życie, ale teraz zastanawiam się, czy jednak Maja od początku nie ma jakiegoś ukrytego celu w byciu z Morgim. Może wcale nie jest taka głupiutka i nieistotna jak mi się wydawało. W dodatku biorąc pod uwagę urodę Caroline i fach Majki, to kto wie? Może panie od samiuteńkiego początku się znały i Caroline celowo podstawiła Thomasowi Maję.
    Rozbawiło mnie natomiast to, jak Morgi myślał o wybieraniu domu przez Maję i jeszcze to jej narzekanie. Za daleko z łazienki do sauny... Jeśli ona nie udaje, tylko naprawdę jest taka pusta, to ręce mi opadają.
    Natomiast Allie, Alli po dobitnie pokazuje, że nie rzucała słów na wiatr. Nie zamierza nagle stać się potulną i uległą dziewczynką, gotową bić pokłony Thomasowi, który ją próbuje ratować. Może jeszcze nie odgryzła mu tej ręki, ale chyba głównie dlatego, że trzyma w niej czekoladę, więc może gryźć czekoladę zamiast thomasowej dłoni. Ciekawe jak to będzie (o ile w ogóle do tego dojdzie), jak ona zamieszka z Thomasem i Mają - bo na razie chyba jeszcze z nimi nie mieszka, skoro Maja mówi 'ona tu była', jakby to było coś dziwnego. No i czy jeśli Maja faktycznie coś knuje i zna się z Caroline, to czy Alice się o tym dowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle jestem bardzo ciekawa tej całej Caroline. Wydaje się kobietą równie piękna co diaboliczną, a takie połączenie po prostu musi być intrygujące i niebezpieczne. No i jaki ona ma udział w tym wszystkim, a musi mieć. Jej siostra wzięła winę na siebie za coś czego nie zrobiła - na namową Caroline prawdopodobnie. Tylko czy zbrodnię tę popełniła sama Caroline czy ktoś inny - a najlepsza przyjaciółka się zabiła (sama?). A co stało się z Caroline, tego nie wiemy, ale gdyby i ja spotkało coś złego, to Allie by raczej o tym wiedziała. Natomiast ta jej z całego serca nienawidzi - co w sumie jest zrozumiałe - i z wcześniejszych jej wypowiedzi wynika, że jej siostra jest sobie gdzieś i wiedzie jej się bardzo dobrze. Jako jedynej z tych trzech, które prawdopodobnie miały jakiś związek z tym o co Allie została oskarżona.
      Kocham klimat tej historii, te zagadki, a zarazem te bardzo ciężkie i skomplikowane relacje, uczucia i emocje, których tu nie brak. Które już nie są tajemnicze tylko takie prawdziwe, dosadne i w przypadku Allie często brutalne. Ta dziewczyna naprawdę dostała chyba kopa od życia - a raczej od własnej rodziny. W dodatku wiemy, że od małego była skryta, cicha i nieco inna, a brutalna rzeczywistość naprawdę wpędziła ją w kłopoty psychiczne.
      Gratuluję zaliczenia i cieszę się, że już niedługo wolne od nauki, więc będziesz mogła do nas wrócić na stałe. No i kontynuacja Paryża. Już nie mogę się doczekać.
      Trzymaj się :*

      Usuń
  4. Ah, ten opis na początku. Mogłabym to czytać i czytać, ciągle Ci powtarzam jak kocham te metafory, te przemyślenia, to piękno, które zamykasz w kilku słowach i prawdę z nich wypływającą. Prawdę, którą Twoi bohaterowie zawsze odbierają jednak jakoś inaczej. Bo przecież musisz pogmatwać.

    I Thomas, który lubi takie poranki. Może przypominają mu jego życie? Zamglone przez przeszłość, co sprawia, że teraźniejszość jest niewyraźna. A przecież mgła w końcu opada, prawda? I zostawia po sobie rosę. I chyba właśnie tej rosy ja się boję w tej historii. Tego, co będzie, gdy już nie będzie zagadek. Gdy dla Thomasa wszystko stanie się jasne i będzie musiał żyć dalej z tym, czego się dowie.

    Trudno się dziwić, że Allie boi się jakiejkolwiek relacji wykraczającej poza bezuczuciowy układ w jaki się wdali. Coś za coś. Tak, tylko czy Caroline nie obiecywała jej czegoś podobnego? Jeśli to była Caro, bo prawdę mówiąc, zaczynam się ciuteńkę wahać. No ale trzymajmy się tego, że ona.

    I tak naprawdę to pchnięcie nożem potęguję moje wątpliwości... Kim był ten facet? I kto to zrobił? Bo jak do tej pory byłam przekonana, że chodziło tylko, tylko i aż, o wypadek samochodowy.

    Morgi biorący na siebie Allie... Stający się jakby jej ojcem. I w sumie nie wiem czy to powód do obaw. Z jednej strony, Alice może być nieobliczalna, gdy on, tak typowo dla siebie, zacznie się angażować, zacznie być ciepły. A z drugiej strony mam wrażenie, że całe zagrożenie ma w sobie jej siostra. I ta jego fascynacja jej osobą.

    No ale jest jeszcze Maja. Kobieta-zagadka. Niby pusta, a czasem włącza myślenie.

    OdpowiedzUsuń